Wspomniany we wstępie dokument to świadectwo charakterystyki energetycznej budynku (oraz mieszkania). Jest w nim zawarta informacja o zapotrzebowaniu na energię niezbędną do jego ogrzania, co ma służyć łatwiejszemu prognozowaniu wydatków. Pod uwagę brany jest system grzewczy, rodzaj i stan ocieplenia oraz elementy stolarki okiennej.
Omawianego świadectwa nie musi mieć każdy budynek. Zasada dotyczy jedynie sytuacji, w której oferujemy taki budynek na sprzedaż bądź pod wynajem. Wówczas właściciel budynku jest obligatoryjnie zobowiązany do przeprowadzenia takiego audytu przez profesjonalnego kontrolera, który stosowne świadectwo wystawi.
Brak certyfikatu może poskutkować między innymi pouczeniem u notariusza, karą grzywny, a w ostateczności również wadą prawną aktu notarialnego. Wówczas taką umowę np. sprzedaży domu można podważyć w sądzie. Do niedawna koszt audytu nie był wygórowany. W zależności od regionu oraz parametrów nieruchomości świadectwo kosztowało ok. 300 zł za lokal mieszkalny i 1200 zł za dom jednorodzinny.
Osoby, które zawczasu takie świadectwo zdobyły, mogą sobie pogratulować, ponieważ teraz jest dużo drożej niż na początku roku. Jak donosi portal interia.pl, w Warszawie koszt certyfikatu dla mieszkania urósł już do 500 - 600 zł. W innych miastach wojewódzkich ceny są podobne. To wzrost o niemal 100 proc. od początku roku.
A to nie koniec kłopotów. Ministerstwo Rozwoju i Technologii ostrzega, że stosowne świadectwo mogę wystawiać jedynie osoby certyfikowane i wpisane na specjalną listę resortu. Audyty innych ekspertów uchodzą za nieważne.
Zdjęcie główne: Jon Tyson on Unsplash