Prawo posiadania ambasady w danym kraju regulują przepisy międzynarodowe, ale w przypadku innych nieruchomości sprawa jest już trudniejsza. W spadku po PRL-u, w Polsce zostało wiele nieruchomości pozajmowanych przez Federację Rosyjską i od wielu lat trwała o to prawna wojna.
Od wielu lat w polskich sądach toczyły się batalie dotyczące zwrotu nieruchomości, znajdujących się na terenie Polski, a użytkowane przez Federację Rosyjską. Poza oczywistą ambasadą (jedną z największych w Polsce) przy ulicy Belwederskiej 49 w Warszawie, Rosjanie posiadali przynajmniej kilka innych nieruchomości.
Problem polegał na tym, że nie wpuszczali tam nikogo z zewnątrz. W tym także urzędników czy inspektorów budowlanych. Często zasłaniali się prawem międzynarodowym i przepisami dotyczącymi placówek dyplomatycznych.
Ale wydarzenia na Ukrainie przyśpieszyło wiele sądowych postępowań i od zeszłego roku, coraz więcej nieruchomości trafia z powrotem pod jurysdykcyjną opiekę Polski. Urzędnicy od połowy zeszłego roku przejęli już ośrodek wypoczynkowy nad Zegrzem, słynne osiedle nazywane Szpiegowem oraz w zeszłym tygodniu, szkołę, do której uczęszczały dzieci dyplomatów.
Wygląda na to, że inne kraje zaczynają myśleć poważnie o podobnych krokach. W szwedzkiej telewizji publicznej SVT pojawił się reportaż, w którym dziennikarze domagają się działań od szwedzkiego rządu. Autorzy materiału domagają się podobnych kroków w sprawie bezprawnie zajmowanego przez Rosjan budynku na wyspie Lidingoe.
Ich zdaniem, rosyjski MSZ okupuje na terenie Szwecji jeden z budynków, na podobnych zasadach co w przypadku wspomnianej szkoły. Według SVT nieruchomość służy rosyjskim szpiegom działającym pod przykrywką dyplomatów. Wśród nich w pobliżu budynku dziennikarze rozpoznają Nikołaja Banatowa, oficera rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU oraz Michaiła Kiselewa, działającego w służbie wywiadu zagranicznego SVR.
Zdjęcie główne: Archipelag wysp Korsö, Kroksö and Sandhamn / wikipedia