Czy można zapłacić niemal pól miliona za nieruchomość i nie móc z niej korzystać? Historia młodego małżeństwa z Sanoka dowodzi, że jest to możliwe. I to w majestacie prawa.
Poszkodowani w 2019 roku zapłacili za wymarzony dom blisko 500 tys. zł. Do transakcji doszło w dość nietypowych okolicznościach, bo dotychczasowi właściciele ogłosili upadłość konsumencką. I w ramach wyprzedaży majątku pozbywali się też nieruchomości.
Poprzedni właściciele nie przekazali domu nowym. Postanowili wykorzystać przepisy uchwalone, by chronić przed eksmisją poszkodowanych przez epidemię COVID-19 i ostatecznie nie wyprowadzili się z budynku. Małżeństwo ma już w garści prawomocny wyrok sądu nakazujący eksmisję, ale komornik jest bezradny.
- Skierowaliśmy sprawę na drogę sądową, bo chcemy odzyskać naszą nieruchomość. Mam wyrok sądu pierwszej instancji, który przyznał mi ten dom i nakazał się wyprowadzić państwu. Oczywiście oni się od tego odwołali, nie wiem dlaczego. Sąd drugiej instancji oczywiście podtrzymał ten wyrok. Sąd drugiej instancji nawet, a analizując sytuacje materialną poprzednich właścicieli, nie przyznał im prawa do najmu lokalu socjalnego – tłumaczy mężczyzna na antenie Polsatu.
Sytuacja właścicieli nieruchomości prędko się nie zmieni. Niepłacący najemcy nie mają się czego obawiać przynajmniej do wiosny 2022 roku. Do 31 marca trwa bowiem standardowy okres ochronny - nawet nieuczciwego lokatora nie można pozbawić dachu nad głową zimą.
Możliwe jednak, że zalegający z czynszem będą czuć się bezkarni i później. Rząd musiałby bowiem znieść przepisy blokujące eksmisję, a biorąc pod uwagę rozwój epidemii koronawirusa na to się nie zapowiada.
Rząd nie kwapi się też, by uregulować kwestię ewentualnych odszkodowań. "Nie wiadomo, jak długo może jeszcze trwać stan epidemii i związany z nim zakaz eksmisji, należy rozważyć na przykład ewentualne rekompensaty dla właścicieli lokali, gdy nie mogą oni usunąć z lokalu osób niewnoszących opłat" - apelował Rzecznik Praw Obywatelskich... w lipcu.