Rok temu jeden z mieszkańców bloku w Świebodzicach dopuścił się okrutnego czynu wobec ptasiej rodziny. Nie bacząc na to, że w gnieździe jaskółki oknówki przebywały trzy pisklęta, mężczyzna strącił je kijem z okna mieszkania. Bezbronne ptaki spadły na twardy grunt kilka metrów niżej - informuje o2.pl.
O zdarzeniu policję powiadomiła sąsiadka, która była naocznym świadkiem całego zajścia. Pisklęta, z których jedno doznało na tyle poważnych obrażeń łapki, że konieczna była jej amputacja, trafiły pod opiekę Fundacji Dzika Nadzieja. To właśnie ta organizacja zaangażowała się w sprawę przed sądem.
Jak relacjonuje Robert Bajek, współprowadzący fundację wraz z żoną, opieka nad tak małymi pisklętami to niezwykle trudne zadanie. Wymagają one bowiem karmienia początkowo co kwadrans, a później co pół godziny. Na szczęście w tym przypadku wysiłki nie poszły na marne - jaskółki przeżyły i po odchowaniu mogły wrócić na wolność.
Los ptasich rodziców, którzy po utracie gniazda pewnie na zmianę wracali w miejsce, gdzie powinno się ono znajdować, przedstawia się jednak znacznie smutniej. Jak przyznaje Bajek, to naprawdę przykra sytuacja.
Wyroku skazującego sprawcę wandalizmu przedstawiciele Fundacji Dzika Nadzieja nie kryją zadowolenia. W doprowadzeniu sprawy do takiego finału niebagatelną rolę odegrał bardzo zaangażowany prokurator Marek Rusin.
Jak tłumaczy, cały proces wymagał ogromnej pracy - analizy orzeczeń z całego kraju, powoływania biegłych, poszukiwań stosownych przepisów z zakresu ochrony środowiska i nie tylko. Okazało się, że do tej pory w Polsce tylko jedna podobna sprawa zakończyła się skazaniem, ale miało to miejsce w trybie nakazowym, bez procesu. Przypadek z Świebodzic jest więc pierwszym, w którym doszło do przeprowadzenia pełnego postępowania sądowego, zwieńczonego wyrokiem skazującym.
Prokurator Rusin zaznaczył, że oskarżony mężczyzna musiał zdawać sobie sprawę, iż strącając gniazdo, skazuje pozostające pod ochroną pisklęta na śmierć. Jaskółka oknówka to bowiem gatunek objęty w Polsce ochroną prawną.
Sąd w swoim orzeczeniu nie miał wątpliwości co do winy 43-latka. Za zniszczenie gniazda w okresie lęgowym wymierzył mu karę grzywny w wysokości 1000 zł. Wyrok ten jest już prawomocny.
26 czerwca sąd zasądził od oskarżonego dodatkowo 5000 zł grzywny oraz 3000 zł nawiązki na rzecz Fundacji Dzika Nadzieja. Musi on również uregulować koszty sądowe wynoszące 540 zł. Łącznie więc mieszkaniec Świebodzic za swój czyn zapłaci 9500 zł.
Wyrok pokazuje, że niszczenie siedlisk i zabijanie chronionych gatunków, nawet jeśli chodzi "tylko" o jaskółki, nie jest w Polsce bezkarne. Może stanowić ważny sygnał, że społeczeństwo nie akceptuje takiego traktowania dzikiej przyrody, a wymiar sprawiedliwości stoi na straży jej praw.
Jak podkreśla prokurator Rusin, ludzie muszą mieć świadomość, że działania takie jak strącanie ptasich gniazd to przestępstwo. Ten wyrok to pierwszy krok, by uświadomić to obywatelom. Być może da on również impuls do dalszych zmian w prawie, jeszcze silniej chroniących przyrodę przed bezmyślnymi aktami wandalizmu.