Po pierwsze, to jakiś postkomuszy relikt, odpowiadam za to co się dzieje na moim terenie, a chodnik to nie mój teren który nie należy do mnie (inna sprawa, gdy śnieg z mego dachu trafi w czyjąś łepetynę, np. pisuara ale tu może byłby to raczej dobry uczynek!). Raz, że mam część obowiązków właściciela (odśnieżanie), a w dodatku jestem karany za za narzucone mi obowiązki. Paranoja, powinien to być obowiązek sąsiedzki, dobre obyczaje między sąsiadami, a nie administracyjny. W tym pierwszym przypadku sprzątałbym z ochotą. I jeszcze jedno. Prywatny właściciel nie ma możliwości efektywnego oczyszczenia chodnika w zimie. Zawsze część śniegu pozostanie, a z niego zrobi się lód, który dużo łatwiej niż sam śnieg doprowadzi do tego, że ktoś wywinie orła. Poza tym upadek na śnieg, a upadek na betonowy oblodzony chodnik stanowi różnicę o czym mogłaby wam powiedzieć (gdyby mówiła) moja parokrotnie potłuczona doopa (wasza pewnie też). Ja jednak uprzątam śnieg i mam w …. (czytaj wyraz wyżej) to, że ktoś na tym uprzątniętym chodniku stłucze swoją …(czytaj wyraz wyżej). Prawo mnie chroni „goopi lex sed lex”.