"Z tego, co mi wiadomo, jest zakaz palenia w miejscach publicznych. Czy teraz za to, że będę szedł z papierosem przez osiedle, dostanę mandat? Czy pozostaje tylko palenie w zaciszu domowym? Może nie będę mógł wyjść nawet na balkon zapalić, bo to jest nieekologiczne?" - pyta internauta na forums.d2jsp.org. Ustawa zasiała wątpliwości. Palacze, którzy dotychczas śmigali na dół ze śmieciami w jednym ręku, a z papierosem w drugim, też nie wiedzą, czy sąsiad powołujący są na ustawę o zakazie palenia może im zwrócić uwagę. - Ostatnio pewna leciwa pani z osiedla powiedziała mi, żebym zgasiła papierosa, bo ona słyszała w telewizji o zakazie - mówi Kamil, mieszkaniec zamkniętego osiedla na warszawskiej Pradze. Ot, dylemat.
Zapytaliśmy twórców zamkniętych osiedli, jak według nich ustawowe pojęcie "przestrzeni publicznej" ma się do tej na osiedlu. - Nie ma jednej definicji, ściśle określającej, co rozumieć przez pojęcie przestrzeni publicznej w inwestycjach mieszkaniowych. My postrzegamy tak wszystkie wspólne elementy znajdujące się na terenie osiedla, np. małą architekturę, chodniki, trawniki, ławki, place zabaw. W jej skład wliczamy wszystko to, co nie jest przestrzenią prywatną danego lokatora - mówi Ewelina Juroszek, dyrektor działu sprzedaży mieszkań dewelopera Atal. Więc skoro ławka jest publiczna, to chyba zapalić na niej nie można? - W naszym rozumieniu palenie w tych przestrzeniach jest dozwolone. Jeżeli ktoś dokonał zakupu mieszkania, ma prawo do używania wyrobów tytoniowych w jego obszarze - tłumaczy stanowisko dewelopera Juroszek. Wynikałoby stąd, że palący w zamkniętym osiedlu może powoływać się na cytat z Fredry "Wolnoć Tomku w swoim domku". Okazuje się, że nie zawsze. - Prawa i obowiązki mieszkańców związane z użytkowaniem lokali i terenu zależą od uchwał wspólnoty mieszkaniowej. Jeśli wspólnota nie zakaże palenia na danym obszarze osiedla, to nie jest to zabronione. Jeśli uzna, że nie wolno palić, trzeba będzie się dostosować - mówi z kolei Jacek Korwin-Małaszyński, koordynator projektów u dewelopera SJM Construction and Development Group.
- Oj, będzie się działo. Wspólnoty zbierają się zaraz na początku roku i jestem pewien, że ta sprawa zdominuje tematy zebrań. Zwłaszcza, że pojawia się dodatkowa kwestia: tłumy palących osób stoją przed knajpami, które są na parterach budynków mieszkalnych, więc i pod oknami mieszkań jednocześnie. To gotowy konflikt - mówi Marcin Jańczuk, ekspert nieruchomości z Metrohouse i Partnerzy Nieruchomości. - Oprócz tego spornym terenem będą balkony, wychodzące na wspólne patio, z których dym czuć w innych mieszkaniach. Mieszkańcy na nowo będą musieli sobie z tym tematem poradzić - dodaje. - Póki co, nie mamy pisemnych skarg na palaczy - mówi pracownik spółdzielni Progresline z Łodzi - U nas nie wolno palić w windach, korytarzach i piwnicach.
Inna sprawa, czy te zakazy działają. Czytając fora osiedlowe, łatwo wyciągnąć wnioski. "Sąsiedzi - palacze, dlaczego nie szanujecie sąsiadów niepalących i smrodzicie papierosami na klatce? Jest to bardzo niekulturalne oszczędzać własne mieszkanie, a dymić w miejscu, z którego korzystają wszyscy lokatorzy! Ten obrzydliwy smród roznosi się na wszystkie piętra" - brzmi jeden z łagodniejszych komentarzy.
Zdawałoby się, że spór rozwiązałaby palarnia, bo ich tworzenie w blokach jest legalne. - Polscy deweloperzy tego nie stosują - mówi Jacek Korwin-Małaszyński. Dlaczego? - Za utrzymanie takiego pomieszczenia, jako ogólnodostępnego, musiałyby płacić wszyscy lokatorzy inwestycji, na czym traciłyby osoby niepalące. Z rozmów z klientami wynika, że nawet palący wolą palić na swoich balkonach albo we własnych mieszkaniach, zamiast ponosić koszty działania palarni - tłumaczy Ewelina Juroszek. Poza tym, kto chciałby palić w zadymionej palarni?