Mieszkania w Polsce do masowego wyburzenia. Padła data

Luka mieszkaniowa w Polsce jest spora, wynosi bowiem - według szacunków - dwa miliony lokali. Okazuje się jednak, że za kilkanaście lat lokali w Polsce może być za dużo. Powodem są nieubłagane trendy demograficzne.

Jak duża jest dziura na rynku nieruchomości i czy dzisiejszy boom mieszkaniowy jest medalem, który ma drugą stronę? Jak podaje Business Insider, z jednej strony gwałtownie rośnie liczba lokali mieszkalnych, z drugiej zaś prognozy mówią, że liczba mieszkańców Polski będzie się sukcesywnie zmniejszać. 
Co to oznacza? 


Jak przewiduje Eurostat, unijny urząd statystyczny, za 17 lat w Polsce mieszkać będzie 35,8 mln ludzi. Ubędzie więc 1,8 mln mieszkańców kraju. Tymczasem liczba mieszkań w Polsce wynosi ok. 15,52 mln. Gdyby utrzymać tempo budowy mieszkań na poziomie 100 tys. (w 2022 roku oddano ich blisko 240 tys.), to nadwyżka mieszkań może wynieść aż 5,2 mln. To oznaczałoby, że pod względem liczby mieszkań na 1000 mieszkańców współczynnik wyniósłby w roku 2040 480. Czyli tyle, ile w bogatej Norwegii (484), czy Belgii (488). A jeśli budowę mieszkań wstrzymać by - czysto hipotetycznie - dziś, to przez proces wyludnienia współczynnik liczby mieszkań na tysiąc mieszkańców kraju i tak byłby wysoki. Wyniósłby 433, czyli tyle, co w Stanach Zjednoczonych. 

Kara dla tych, którzy minęli się z prawdą

"O ile nasz kraj nie stanie się nagle ‘mekką dla turystów’, to jest kwestią czasu, kiedy coraz więcej mieszkań okaże się niepotrzebnych, trafią na rynek, lub trzeba będzie zastanawiać się nad wyburzaniem. Na początku pewnie nie w wielkich aglomeracjach, gdzie ludzie wciąż migrują, ale w końcu ten trend dotknie również je. No, chyba że nastąpi jakiś nadzwyczajny zwrot i zacznie się u nas rodzić dużo więcej dzieci" - pisze serwis. 

 

 

 

Luka mieszkaniowa sama się załata?

Według ekspertów luka mieszkaniowa w Polsce szacowana jest na 2 mln mieszkań. Z uwagi na zmiany demograficzne ten stan uznać można jednak za tymczasowy. Według unijnych statystyków, trudno będzie ten trend powstrzymać. "Obecnie indeks starości wynosi 126, tj. na 100 „wnuczków” (dzieci w wieku 0-14 lat) przypada 126 tzw. dziadków (osób w wieku 65 i więcej lat), a różnica w wielkości tych populacji wynosi 1,5 mln na niekorzyść dzieci (w miastach sięga 1,6 mln, a na terenach wiejskich nadal jest więcej dzieci – o 65 tys.). Indeks starości wzrasta z roku na rok (w 2021 r. wynosił 122), co w przyszłości będzie skutkować zmniejszaniem się podaży pracy i utrudnieniami w systemie zabezpieczenia społecznego w wyniku wzrostu liczby i odsetka osób w starszym wieku" - wyjaśnia "Super Express".