Mikroapartamenty to niejako nowość na polskim rynku nieruchomości. Od zaledwie paru lat część deweloperów decyduje się na budowę mikroapartamentów czyli mieszkań poniżej 25 metrów kwadratowych. Jak dotąd oferty takich lokali schodzą na pniu, ale rząd planuje ograniczyć ich budowę.
Według informacji uzyskanych przez Puls Biznesu Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa planuje wprowadzić przepis uniemożliwiający budowę mieszkań mniejszych niż 25 metrów kwadratowych. Ustawodawcom zapewne chodzi o to, by obywatele nie byli zmuszani do mieszkania w zbyt ciasnych metrażach.
Dotychczasowe inwestycje oferujące mikroapartamenty cieszyły się ogromną popularnością. Ciężko znaleźć obecnie ogłoszenia oferujące takie mieszkania na sprzedaż. Wszystko z powodu ich braku na rynku wtórnym oraz brak dostatecznej ilości nowo powstających inwestycji.
Za co klienci cenią sobie mikroapartamenty? Przede wszystkim za niską cenę oraz niewielkie opłaty eksploatacyjne. Ale oferta o tej specyfice trafia do określonej grupy odbiorców, którzy potrzebują niewielkiego mieszkania. To np. pracownicy korporacji potrzebujący miejsca, w którym mogą się jedynie zdrzemnąć i wykonać podstawowe zabiegi higieniczne czy studenci, którym rodzice kupują takie mieszkanie na czas studiów. Mikroapartamenty są również kupowane jako mieszkania pod wynajem.
Stara ekonomiczna prawda mówi "niech się oferta obroni sama". Jeżeli na mikroapartamenty jest zapotrzebowanie to po co ich zabraniać w imię ujednoliconego systemu? Zwłaszcza, że za granicą nie ma problemów z powstawaniem mały lokali. We francuskim prawie obowiązuje minimalny metraż wynoszący 9 metrów kwadratowych, a w Rzymie można znaleźć mieszkanie o powierzchni 7 metrów.