Działająca na rynku nieruchomości firma doradcza Colliers International opublikowała właśnie raport, z którego wynika, że rok 2009 przyniesie dalszy spadek cen gruntów inwestycyjnych. Przyczyną jest kryzys, a ściślej trudności z uzyskaniem kredytu. Zmusiły one wielu deweloperów do zamrożenia inwestycji. Ci, którzy walczą o utrzymanie płynności finansowej albo potrzebują pieniędzy na dokończenie już rozpoczętych budów, zalali rynek ofertami gruntów, często z pozwoleniem na budowę.
Analitycy Colliersa przyznają, że wielu deweloperów padło ofiarą opieszałości urzędów wydających warunki zabudowy bądź pozwolenia na budowę. Gdyby ci deweloperzy uzyskali je w 2007 r., dziś prawdopodobnie liczyliby pokaźne zyski ze zrealizowanych projektów. Ale są też i tacy, których zgubił zbytni optymizm bądź zachłanność - nie sprzedali bowiem działek na początku 2008 r., kiedy mogli jeszcze liczyć na spory zysk. Teraz - mimo spadku cen - znalezienie chętnego niemal graniczy z cudem.
Oczywiście sytuacja w poszczególnych miastach jest różna. Jeśli chodzi o grunty pod zabudowę mieszkaniową, najbardziej potaniały te... najtańsze (pod duże inwestycje, powyżej 200 mieszkań lub w gorszych lokalizacjach). Analitycy policzyli, że ceny minimalne w siedmiu największych ośrodkach miejskich (Warszawa, Kraków, Łódź, Poznań, Śląsk, Trójmiasto i Wrocław) spadły w ubiegłym roku średnio 27 proc.
Dyrektor działu gruntów inwestycyjnych w Colliers International Daniel Puchalski przyznaje, że ceny przeliczone na euro spadły też m.in. wskutek wzrostu wartości europejskiej waluty względem złotego. - Mniej więcej 10-15-proc. obniżka jest efektem zmian kursowych - mówi Puchalski.
Pamiętajmy jednak, że uderzyły one przede wszystkim w inwestorów i deweloperów zagranicznych, którzy swoje aktywa liczą właśnie w euro.
Najbardziej tracą ci, którzy kupili grunty inwestycyjne na przedmieściach Warszawy - ceny w euro spadły aż o 65 proc. (ze 175 do 62 euro w przeliczeniu na m kw. powierzchni użytkowej mieszkania, czyli tzw. PUM). O połowę skurczyła się cena minimalna w Łodzi (ze 150 do 75 euro), o 38 proc. - w Trójmieście (z 200 do 125 euro) oraz o 33 proc. - w konurbacji śląskiej (ze 150 do 100 euro za PUM).
Z kolei maksymalne ceny gruntów inwestycyjnych (tych najatrakcyjniejszych) spadły przeciętnie o 10 proc. Przy czym w Warszawie i na Śląsku ceny te praktycznie nie drgnęły. W stolicy średnia wynosi 625 euro za m kw. PUM, a na Śląsku - 275 euro za PUM. Biorąc pod uwagę umocnienie się europejskiej waluty można dojść do wniosku, że ceny liczone w złotych wręcz wzrosły. Puchalski zastrzega jednak, że w tym przypadku w grę wchodzą ceny ofertowe. - Od kilku miesięcy nie było żadnej transakcji, która mogłaby je zweryfikować - mówi ten specjalista. Równocześnie przyznaje, że jego firma uczestniczy w kilkunastu negocjacjach sprzedaży gruntów inwestycyjnych. - Kiedy te transakcje zostaną sfinalizowane, będziemy mogli mówić o konkretnych cenach - mówi Puchalski.
A gdzie ceny maksymalne spadły na pewno? Np. w Trójmieście, i to aż o blisko jedną czwartą (z 325 do 250 euro za m kw. PUM.
Dodajmy, że ceny są bardzo zróżnicowane nawet w obrębie miasta, np. w centrum Warszawy ceny działek mogą się różnić nawet o 400 euro za m kw. PUM. Zdaniem autorów raportu świadczy to o ogromnej różnorodności projektów inwestycyjnych, od dużych kompleksów mieszkalnych do kameralnych wysokiej klasy apartamentowców.
- Kryzys sprzyja kupowaniu gruntów pod inwestycje. Gdyby więc banki chciały pożyczać deweloperom pieniądze na ten cel, to mielibyśmy ogromne szanse na tanie mieszkania w niedługim czasie. Niestety, banki nie kredytują obecnie zakupu gruntu przez deweloperów - komentuje analityczka firmy doradczej Reas Katarzyna Kuniewicz.
Ceny gruntów pod zabudowę mieszkaniową
średnia w euro w przeliczeniu na m kw. powierzchni użytkowej mieszkań
Ceny gruntów pod zabudowę biurową
średnia w euro w przeliczeniu na m kw. powierzchni najmu
Źródło: Colliers International