Gazeta podkreśla, że ostatnich latach deweloperzy z Półwyspu Iberyjskiego wydali w Polsce setki milionów euro na działki w eksponowanych punktach największych miast. W wielu z tych lokalizacji od dawna nic się nie dzieje, ich właściciele liczą bowiem straty spowodowane kryzysem na własnym rynku nieruchomości.
Przykładem bankrutującego dewelopera jest firma Martinsa-Fadesa, współpracująca w Polsce z Polnordem, który posiada 49 proc. udziałów w spółce Fadesa-Prokom, budującej m.in. Ostoję Wilanów (resztę ma Martinsa-Fadesa). Inwestycja w Polsce nie jest zagrożona.
Co więcej przed polską spółką prócz przejęcia aktywów Martinsy-Fadesy otwierają się duże możliwości zakupów, w tym aktywów na Bałkanach i na Węgrzech. W samej Rumunii Martinsa-Fadesa podjęła przygotowania do budowy 7 tys. mieszkań oraz obiektów handlowych o powierzchni 500 tys. mkw.
Jednak - jak pisze "Parkiet" - przypadek Martinsy-Fadesy jest symptomatyczny dla hiszpańskiej deweloperki Podczas trwającego w ubiegłych latach boomu firma dokonywała ogromnych inwestycji, nie licząc się z kosztami. Jednak według gazety nie jest wykluczone, że w Hiszpanii ruszy lawina bankructw, która wpłynie także na polski rynek nieruchomości.
- Mniejsze firmy obecne w Polsce reprezentują stosunkowo wysoki stopień ryzyka, gdyż bardzo ucierpiały z powodu kryzysu na rynku - mówi "Parkietowi" Marta Olba Subiros, analityk z banku inwestycyjnego Banesto Bolsa z Madrytu.
Wśród podmiotów, które wydały u nas sporo pieniędzy, są Sando Inmobiliaria, Grupo Harmonia czy Lubasa. Należące do nich działki mogą być łakomym kąskiem dla naszych deweloperów.