Osoby, które planują zakup mieszkania, lub nawet podpisały odpowiednią umową, muszą wziąć pod uwagę, że do finalizacji transakcji może jednak nie dojść.
Ceny nieruchomości rosną bowiem w tak szybkim tempie, że niektórym deweloperom opłaca się zerwać uwagę i podpisać nową z innym klientem - donosi Money.pl. Niedoszły kupujący, w większości przypadków, pozostaje w dłoni ze zwróconą zaliczką. I musi liczyć się, że na nowe mieszkanie - z uwagi na wzrost cen - może ona już nie wystarczyć.
Portal opisuje mężczyzny, który wpłacił zaliczkę na mieszkanie na warszawskiej Pradze. Środki przekazał, gdy obowiązująca cena za metr kwadratowych wynosiła 10 tys. zł. Wkrótce deweloper zaczął przekonywać, że inwestycja dojdzie do skutku z opóźnieniem, powodem problemów miały być formalności. Zachowanie dewelopera potraktował jako próbę wymuszenia zerwania umowy.
- Wszedłem na stronę dewelopera i zobaczyłem, że jednak sprzedaje te same mieszkania, których niedawno nie dało się wybudować. Oczywiście 20 procent drożej, prawie 12 tysięcy za metr - przyznaje mężczyzna.
Sytuacja miała się powtórzyć. Kiedy niedoszły właściciel nieruchomości na Pradze postanowił ulokować środki w innej nieruchomości, inny deweloper ponownie "próbował zerwać umową pod zmyślonym pretekstem" - twierdzi mężczyzna.
Podobną historię opisuje bloger Radosław Chodkowski. W tym wypadku chodziło jednak o budowę domu.
"Znajomy deweloper zrywa klientom umowy rezerwacyjne. Policzył i wyszło, że buduje w stracie. Albo dopłacą 60 tys. do domu za 550 tys. albo dom ponownie trafia na rynek z ofertową 680 tys. Pozostali deweloperzy wstrzymują sprzedaż, bo nie wiedzą po ile sprzedawać" - pisze na Twitterze.
>> Eleganckie i ciekawe kolekcje mebli znajdziesz na Abra Meble
Dane z rynku nieruchomości nie pozostawiają złudzeń - ceny rosną w szybkim tempie. Serwis biqdata.wyborcza.pl przeanalizował wzrost cen warszawskich nieruchomości w ciągu ostatniego roku. W zależności od dzielnicy za mieszkania i domy zapłacić trzeba od kilkunastu do nawet 26 proc. więcej.
W przypadku dużych polskich miast roczne wzrosty cen sięgają - w zależności od dzielnicy - nawet ponad 50 proc. Przykładem są tu krakowskie Grzegórzki (wzrost o 57 proc.),. Krzesiny-Pokrzywno-Saraszewo w Poznaniu (56 proc.), czy wrocławskie Psie Pole (19 proc.).