Zdecydowana większość Polaków albo mieszka, albo chce mieszkać u siebie. Z tą statystyką nawet nie ma co dyskutować, bo to niepodważalny fakt. Powodów takiego stanu rzeczy możemy szukać na początku lat 90. gdy nikt nic nie miał na własność.
Wojna między dzisiejszymi trzydziesto - i czterdziestolatkami, a ich rodzicami o to, które pokolenie miało łatwiejszy start "w życie" trwa w najlepsze. W przypadku dostępu do mieszkań dzisiejsi seniorzy mieli dużo łatwiej. Choć na własne M musieli czekać, to otrzymane mieszkania państwowe po 89. roku praktycznie bezkosztowo przekształcili we własność.
>>> Eleganckie i ciekawe kolekcje mebli znajdziesz na Abra Meble
Na początku lat 90. Polska miała przejść zmianę systemową. By móc prężnie się rozwijać obywatele potrzebowali koniecznie dobra własnościowego, a nie wspólnego jak dotychczas. Potrzeba zmiany tego modelu nie wynikała jedynie z "widzimisię" nowego rządu, a zaleceń Banku Światowego, który uzależnił od tej zmiany decyzję o redukcji polskiego długu. Podjęto więc decyzję, by dostarczyć obywatelom pierwszego kapitału na rozwój. Stąd wzięły się upadki PGR-ów, prywatyzacje wielkich przedsiębiorstw oraz przekształcenie modelu mieszkaniowego ze wspólnotowego na prywatny.
Skąd taki pomysł? Majątki budowane w krajach zachodnich rozrastały się często przez całe pokolenia. Polacy ze względu na centralne zarządzanie lat komuny oraz brak własności, nie mieli szansy na budowę kapitału. Musieli szybko odrobić straty względem państw zachodnich.
W szybkim czasie, wielu Polaków nagle stało się właścicielami dotychczas zajmowanych mieszkań, domów i działek. Był to ich pierwszy zastrzyk kapitału i bardzo często pierwsza własność w życiu. Szybko stało się jasne, że posiadanie lokalu to nie tylko prestiż, a w zasadzie bezpieczeństwo. Sformułowanie to utrwalało się w kolejnym pokoleniu, wychowanym już na zasadach "własności".
Nic dziwnego, że dzisiejsi trzydziesto - i czterdziestolatkowie niemal za punkt honoru uważają posiadanie mieszkania. Niestety, oni nie mogą liczyć na to, że ktoś im mieszkania ofiaruje ze względu na sytuację rodzinną czy piastowane stanowisko.
Ze względu na odejście państwa od budownictwa komunalnego, nowych budynków powstaje niewiele. Z danych GUS wynika, że 65 procent miast w Polsce zmniejsza swoje zasoby mieszkaniowe, a w niemal 600 gminach od dwóch dekad nie wybudowano ani jednego mieszkania. Tę sytuację miał zmienić program Mieszkanie Plus, ale z szumnych zapowiedzi 100 tys. mieszkań, powstało nieco ponad tysiąc.
Dzisiejsze pokolenie na każdą nieruchomość musi samodzielnie zarobić, bądź starać się o kredyt, który trzeba będzie spłacać przez długie lata. To nie koniec. Duża część społeczeństwa, która aspiruje do posiadania nieruchomości, wpada w tzw. lukę czynszową. Co oznacza, że zarabiają za dużo móc ubiegać się o mieszkanie socjalne bądź komunalne, ale jednocześnie za mało, by móc starać się o kredyt na kupno mieszkania. Według ostatniego raportu Habitat for Humanity, zjawisko to dotyka aż 40 procent polskiego społeczeństwa.
Na negatywne postrzeganie najmu, wpływają również jego ceny. Jak pisaliśmy w sierpniu, najem mieszkania może być droższy o 1/3 niż rata kredytu za porównywalne mieszkanie. Wielu Polaków po prostu nie chce "sponsorować" komuś innemu spłacania mieszkania. A tych kupowanych inwestycyjnie przybywa. Sami deweloperzy chwalą się takimi wynikami, gdzie np. 70 procent lokali zostaje wykupionych pod inwestycje.
Wysokie ceny i status niemalże "dobra luksusowego" plus wychowanie w doktrynie własności sprawia, że zdecydowana większość Polaków pragnie własnego mieszkania.
Mieszkanie jest podstawową potrzebą ludzką, a jednocześnie centrum naszego intymnego świata – dlatego dyskusja o polityce mieszkaniowej zawsze budzi emocje - tłumaczy dr Joanna Kusiak w rozmowie w wywiadzie z serwisem kulturaliberalna.pl.