Właściciele nieruchomości położonych na uboczu, w lesie, z dala od miasta, muszą liczyć się z tym, że na ich ziemi pojawią się myśliwi. Mało tego - będą oni mieli prawo nakazać właścicielowi gruntu, by się oddalił. Wszystko przez to, że przepisy umożliwiają przeprowadzanie tzw. zaplanowanego polowania. W ich trakcie myśliwi mogą nie tylko polować, ale po prostu wjeżdżać na nasz teren - na przykład samochodami terenowymi, a nawet strzelać w dość bliskiej odległości od zabudowań.
Portal Zakazpolowania.pl publikuje relacje osób, których wizyta polujących grup mocno zaskoczyła. "Odziedziczyłam po babci mały domek i kawałek lasu nad rzeką. Często przyjeżdżałam tam z dziećmi na weekendy. [...] Któregoś razu obudziły nas odgłosy wystrzałów, po naszym lesie chodzili mężczyźni z długą bronią. [...] Chciałam to gdzieś zgłosić, ale okazało się, że myśliwi mogli tam legalnie polować" - pisze Katarzyna, mieszkanka woj. śląskiego. "W sobotę rano wycinałem krzewy na swojej prywatnej łące. Trzema samochodami terenowymi przyjechali myśliwi i kazali mi się wynosić, ponieważ oni mieli tu zaplanowane polowanie" - relacjonuje z kolei Stanisław z woj. małopolskiego.
Dlaczego myśliwi mogą pojawiać się na prywatnej ziemi? Wystarczy, że nasza nieruchomość znajduje się w tzw. obwodzie łowieckim. Ich mapy publikowane są w wielu serwisach internetowych. Jeśli nasza posiadłość na terenie takiego obwodu się znajduje, bo w przypadku zorganizowanego polowania myśliwi mogą poruszać się po niej bez przeszkód.
Swoją działkę można wykluczyć z obwodu łowieckiego. Skutkuje to brakiem możliwości polowań, stawiania ambon czy dokarmiania zwierząt. Dokument uniemożliwia też wjeżdżanie na teren posesji. Z jednym wciąż jednak będziemy musieli się liczyć - myśliwi dalej będą mieli prawo, by przez naszą ziemię przechodzić.
W tym celu należy wystosować pismo do starosty. Oświadczenie o zakazie wykonywania polowania musi wskazywać podstawę prawną (w tym wypadku prawo łowieckie, art. 27b), numery ewidencyjne działek, ich adresy, numery ksiąg wieczystych.