Podstawowy błąd po wpadnięciu w długi. Przyparci do muru tracą mieszkanie

Od marca do końca maja przybyło 30,5 tys. nowych niesolidnych dłużników. Jest to pokłosie koronawirusa i lockdownu wywołanego epidemią. Wiele z tych osób będzie wychodziło z długów jeszcze wiele lat. By nie stracić mieszkania, wielu przekazuje je bliskim. Czy to jest rozwiązanie? Tłumaczymy.

Blokada gospodarki, którą wywołał koronawirus, wpłynęła na portfele Polaków. Nieopłacone rachunki i raty kredytów, mimo możliwości skorzystania z wakacji kredytowych, wzrosły w ciągu kwietnia i maja o ponad 1,2 mld zł.

Zobacz wideo Kryzys na rynku nieruchomości? Co go różni do krachu z 2009 roku?

Jak sobie poradzić z długami?

Najlepszą radą jest oczywiście spłacać długi aktywnie i cały czas utrzymywać kontakt z wierzycielem. To podstawowe rady, których udzielają wszyscy eksperci. Ale co w przypadku, gdy nie uda się dogadać z wierzycielami, bankiem, itp. i w grę wchodzi już tylko wyrok sądu oraz komornik z nakazem egzekucji? Osoby przyparte do muru popełniają podstawowy błąd, który później kosztuje ich mieszkanie bądź dom. Nawet jeżeli suma należności jest jedynie częścią wartości nieruchomości. 

Znalazłem mieszkanie, znalazłem dom. Znalazłem serwis, na którym są.

Gdy zbliża się wyrok sądu nakazujący egzekucję komorniczą, wielu dłużników przede wszystkim stara się przepisać dom bądź mieszkanie na bliską osobę jako darowiznę. I to jest duży błąd. Czym innym jest sprzedaż nieruchomości i spłata długu, a czym innym przepisanie własności na kogoś bliskiego i dalsze mieszkanie w dotychczasowym miejscu. 

Skarga pauliańska

Kwestie moralne w tym materiale odkładamy na bok. Czy przepisanie w darowiźnie osobie bliskiej nieruchomości w sytuacji, gdy spodziewamy się rychłej egzekucji komorniczej, ma sens? Otóż nie ma. 

Komornik, zdając sobie sprawę z takiego manewru, nie ma związanych rąk. Może np. wnieść do sądu pozew z zarzutem, że darowizna była czynem w pełni świadomym, co miałoby skutkować pokrzywdzeniem wierzycieli. W takim wypadku sąd może orzec, że transakcja nie miała miejsca i w pewnym sensie "odwrócić" transakcję. To tzw. skarga pauliańska, o której pisaliśmy już przy okazji zastrzeżeń Rzecznika Praw Obywatelskich, który zwracał uwagę, że takie działania będą działać na szkodę nieświadomego nabywcy, który np. zakupił nieruchomość od dłużnika. 

- Częstym błędem w takiej sytuacji jest prosta darowizna na członka najbliższej rodziny. Dość łatwo może dojść do sytuacji, kiedy wierzyciel - jak się zorientuje, że właśnie w ten sposób zbyłeś nieruchomość - będzie dążył do "odwrócenia" transakcji, co może się odbyć na drodze sądowej - pisze w swoim poradniku Krzysztof Oppenheim dla gazety "Wprost". 

Co więcej, urzędnicy (w tym komornik) mogą skorzystać ze skargi pauliańskiej nawet do pięciu lat od przeprowadzenia transakcji.