Choć może się to wydawać niemożliwe, to rynek mieszkaniowy odpowiada za 8,6 proc. polskiego PKB. To ogromna wartość i nawet mały krach tej branży może spowodować bankructwa wielu firm i brak nowych mieszkań dla tysięcy Polaków.
Mimo że analitycy wietrzą spadek cen nieruchomości, to nadal inwestowanie w mieszkania się opłaca dużo bardziej niż trzymanie pieniędzy np. na lokacie. Inwestorzy posiadający gotówkę są idealnymi klientami dla deweloperów i pośredników z rynku wtórnego, ponieważ szukają bezpiecznej przystani dla swoich pieniędzy, a jednocześnie mogą wykonać transakcję praktycznie natychmiast.
Znalazłem mieszkanie, znalazłem dom. Znalazłem serwis, na którym są.
W tak dobrej sytuacji niestety nie są nabywcy indywidualni, którzy chcieliby np. kupić za kredyt swoje pierwsze mieszkanie. Już wielokrotnie informowaliśmy, że z powodu nadchodzącego kryzysu banki zaostrzają swoją politykę udzielania kredytów i np. podnoszą wymagany wkład własny. W skrajnych sytuacjach WW może wynosić nawet 40 procent wartości nieruchomości, co może być granicą nie do przeskoczenia dla wielu gospodarstw domowych marzących o własnym mieszkaniu. W takim konkurencyjnym środowisku wygrywają inwestorzy, którzy nie dość, że nie muszą posiłkować się kredytem, to jeszcze są w dobrej sytuacji negocjacyjnej.
Jak ta sytuacja może się rozwinąć? Jeżeli nic się nie zmieni, to inwestorzy będą korzystać i kupować mieszkania, a nabywcy indywidualni zostaną zepchnięci z rynku przez brak możliwości zaciągnięcia kredytu.
- W maju i czerwcu zwiększył się inwestycyjny popyt na mieszkania, a restrykcyjne podejście banków osłabia możliwości zakupowe osób kupujących na własne potrzeby - ocenił Michał Cebula, prezes HRE Think Tank.
W dłuższej perspektywie czasu może się to przełożyć nawet na brak nowych mieszkań na rynku. Już teraz, w statystykach GUS widać, że deweloperzy ograniczają budowę nowych mieszkań. W pierwszych pięciu miesiącach 2020 roku wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia budowy 95,5 tys. mieszkań, czyli o 10,7 procent mniej niż w analogicznym okresie roku 2019. Jeszcze gorzej prezentują się dane dotyczące rozpoczęcia nowych budów. W okresie styczeń-maj 2020 r. rozpoczęto budowę 81,2 tys. mieszkań, tj. o 15,8 procent mniej niż w analogicznym okresie roku 2019.
Oznacza to, że mieszkań na rynku będzie mniej, a na ich zakup będą mogli sobie pozwolić głównie inwestorzy. Część z nich z pewnością będzie próbowała zarabiać poprzez wynajem, ale część po prostu poczeka kilka lat, aż ceny nieruchomości znowu wzrosną i wtedy je sprzeda. W tym czasie mieszkania będą stały puste, a nabywcy indywidualni będą zmuszeni czekać na lepszy czas. Mieszkań dla nich po prostu nie starczy.
- Blokowanie możliwości zakupu mieszkania zwykłym klientom może doprowadzić do znaczącej dysproporcji na rynku mieszkaniowym i przewagi klientów inwestycyjnych czy spekulacyjnych na rynku. To z kolei może przynieść negatywne konsekwencje w postaci wzrostu cen mieszkań i braku mieszkań dla klientów kupujących na własne potrzeby. Jest to duże zagrożenie w długim terminie i niesie spore ryzyko dla mieszkalnictwa - tłumaczy prezes HRE Think Tank Michał Cebula.