Na początku maja Ministerstwo Rozwoju przedstawiło wstępną wersję nowego programu, który ma wspomóc osoby poszkodowane w wyniku epidemii koronawirusa. Część osób, która nie są w stanie terminowo opłacać czynszu za mieszkanie, będzie mogła wystąpić o pomoc. Dziś wiadomo już jednak, że pełna wersja ustawy ma zostać zaprezentowana dopiero po wakacjach.
Znalazłem mieszkanie, znalazłem dom. Znalazłem serwis, na którym są.
Robert Nowicki, wiceminister rozwoju, w rozmowie z "Pulsem Biznesu" zapewnił, że pakiet zostanie przyjęty najszybciej, jak to możliwe.
- Z naszych szacunków wynika, że może z nich skorzystać 15 proc. najemców prywatnych i 3 proc. komunalnych, czyli około 147 tys. osób - stwierdził.
Środki będą wypłacane jednak jedynie tym, którzy spełnią odpowiednie kryteria. Pierwsze dotyczy utraty przychodów. Musi ona wynosić co najmniej 25 proc. I tu warto przypomnieć, że pracodawcy mają prawo zmniejszyć wymiar czasu pracy zatrudnionym - a co za tym idzie i wynagrodzenie - o 20 proc. Osoby, którym ucięto pensję, w ten sposób do programu, mogą się więc nie zakwalifikować.
Jeszcze mniej optymistycznie brzmi warunek dotyczący maksymalnego wynagrodzenia. Górnym progiem dochodów jest niska kwota - wynosi ona zaledwie 1950 zł brutto. To 125 proc. najniższej emerytury, ale jednocześnie zaledwie 30 zł więcej, niż wynosi minimalne wynagrodzenie.
Trzecie kryterium dotyczy wielkości mieszkania. Wedle dotychczasowej wersji przepisów obowiązywać mają tu zasady podobne, jak przy wypłacaniu zasiłku mieszkaniowego. Maksymalna powierzchnia lokalu singla kwalifikująca się do dopłat to 45,5 mkw. Dwuosobowe gospodarstwo może mieć maksymalnie 52 mkw, trzyosobowe 58,5 mkw, czteroosobowe 71,5 mkw. Takie wymogi mogą skreślić wielu lokatorów wynajmujących większe mieszkania.
Nie wiadomo też, dlaczego rząd zwleka z przyjęciem przepisów. Przepisy o dopłacie dla wynajmujących mają bowiem zostać przyjęte znacznie później niż tarcze antykryzysowe, których przygotował już cztery.