Poszkodowany od ponad roku z pełną determinacją dążył do odnalezienia legendarnego "garnka ze złotem". Co szczególnie kuriozalne, jedynym dowodem na obecność złota pod kuchnią mężczyzny miał być... sen. Może to świadczyć o tym, że w nie do końca poprawny sposób oceniał rzeczywistość. Świadczy o tym inny fakt - sąsiadom i znajomym mówił, że o złocie usłyszał "od ducha".
Sąsiad zmarłego w rozmowie z mediami przekonuje, że próbował odwieść starszego mężczyznę od tego niebezpiecznego pomysłu i ostrzegał go przed ryzykiem. Poszukiwacz skarbów był jednak głuchy na opinie innych. W ostatnich dniach przed tragedią mówił nawet o zamiarze użycia dynamitu, by wysadzić głaz, na który natrafił w szybie.
Okoliczni mieszkańcy relacjonują z kolei, że niedoszły milioner zatrudniał do pomocy w kopaniu dołu innych. Początkowo płacił im 70 reali na dzień (równowartość ok. 60 zł). Z czasem, gdy dół stawał się coraz głębszy, rosły również wynagrodzenia dla robotników. Problem pojawił się, gdy kopacze natrafili na dużą skałę, której nie byli w stanie usunąć.
Brazylijczyk zginął w dość nietypowych okolicznościach. Nie prowadził bowiem żadnych prac - zdaniem śledczych poślizgnął się i spadł do niezabezpieczonego wykopu.
Mężczyzna był tak przekonany o możliwości znalezieniu złota pod swoim domem, że sprzedał wszystko, co miał, włącznie z nieruchomościami, które budował przez lata i wynajmował.