Oprócz niewyobrażalnego cierpienia ofiar wojna w Ukrainie przynosi jeszcze jeden skutek. Niemal całkowicie uniemożliwiła zakup i sprzedaż nieruchomości. Działania wojenne toczą się jednak głównie na wschodzie kraju. Dlatego władze, między innymi z uwagi na sporą, znacznie większą od Polski powierzchnię kraju, próbują przywrócić normalność na pozostałych terenach
Ołena Dawydowa, pośredniczka ze Lwowa cytowana przez Money, przyznaje, że niewiele osób myśli o zakupie mieszkania. W obawie przed ponownymi bombardowaniami większość osób - w tym imigranci wewnętrzni, przybywający z innych regionów Ukrainy - woli na razie wynajmować.
Są też doniesienia o pierwszych wzrostach. Tak jest w przypadku regionu Iwano-Frankowska, gdzie za nieruchomości płacić trzeba 5-10 proc. więcej. Co ciekawe w Kijowie za metr kwadratowy wciąż płacić trzeba tyle samo, co przed rozpoczęciem konfliktu zbrojnego.
Część miast wciąż jest wykluczona z handlu. W miastach takich jak Melitopol czy Chersoń sprzedaż i zakup nieruchomości jest zabroniony. "Rynek stoi" - komentuje jedna z kijowskich pośredniczek.
Rynek nieruchomości w Ukrainie będzie musiał dostosować się do nowej rzeczywistości, bo liczba wewnętrznych migrantów sięgnęła w kraju ośmiu milionów. Oznacza to, że tyle osób opuściło regiony objęte działaniami wojennymi i przybyło do innych regionów kraju.
Obecnie uchodźcy nie myślą o zakupie nieruchomości a o uzyskaniu wsparcia finansowego. Jak informuje Polska Agencja Prasowa, ponad 70 proc. badanych właśnie uzyskanie środków pieniężnych wskazało jako najpilniejszą potrzebę. 27 proc. uchodźców wewnętrznych przyznaje, że ich nieruchomości zostały uszkodzone lub zniszczone i potrzebują tymczasowego schronienia.
Ponadto z kraju uciekło już niemal 6 mln osób. Największe grono, ok. 3 mln, skierowało się do Polski. Kolejny milion osób to ofiary rosyjskich represyji - osoby internowane i wywiezione w głąb Rosji.