Pierwsze, co powinniśmy zrobić, to przyjrzeć się bliżej "konstrukcji". Niektórym może się bowiem wydawać, że jest dziełem pająka. Tymczasem kokon zbudowany jest z mułu i gliny. Jest dowodem na obecność w naszym domu gliniarza naściennego.
To nie pająk, a owad... polujący na pająki. Wyglądem przypomina osę, jednak jest zaliczany do żądłówek. Ma więc żądło, którym teoretycznie może boleśnie ukąsić człowieka. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest jednak minimalne. Chociaż owad jest często nazywany "zmutowanym szerszeniem", nie jest agresywny. Nie wykazuje też żadnego zainteresowania człowiekiem. Swojej naturalnej broni może użyć jedynie w przypadku obrony. Lepiej więc pozostawić go w spokoju.
Jeśli jednak obawiamy się, że owad będzie nam zagrażał, możemy zrobić dwie rzeczy. W okresie jesienno-zimowym kokon może zostać delikatnie usunięty ze ściany i umieszczony poza budynkiem. Warto jednak dać owadowi szansę i umieścić go np. w garażu lub innym miejscu, w którym nie będzie zagrożony przez warunki atmosferyczne.
Wiosną i latem, gdy insekt jest aktywny, można zastawić na niego pułapkę - nasunąć na otwór w kokonie butelkę lub innego rodzaju pojemnik. Schwytanego owada można wypuścić na wolność w większej odległości od domu, by nie wrócił.
Warto też pamiętać o tym, że gliniarz poluje na pająki tylko po to, by wyżywić swoje larwy. Pajęczaki są magazynowane właśnie w kokonie. Sam owad żywi się bowiem nektarem. Najlepszym rozwiązaniem będzie więc zaakceptowanie obecności niewielkiego owada w naszym otoczeniu, gdyż nie stanowi dla człowieka żadnego zagrożenia.
Fot. Kiss Áron