Główny Inspektorat Sanitarny w wytycznych przekazanych Związkowi Rewizyjnemu Spółdzielni Mieszkaniowych RP wskazuje, że to właściciel lub zarządzający nieruchomością musi utrzymać ją "w należytym stanie higieniczno-sanitarnym" - wyjaśnia "Rzeczpospolita".
Znalazłem mieszkanie, znalazłem dom. Znalazłem serwis, na którym są.
Oznacza to, że spółdzielnie mieszkaniowe, a nie lokatorzy, są odpowiedzialni za odkażanie klatek schodowych, drzwi, domofonów czy wind. Okazuje się jednak, że dla niektórych jednostek koszty związane z prawidłowym oczyszczaniem powierzchni stają się coraz większym ciężarem. Ostatecznie wydatki będą musieli jednak pokryć mieszkańcy.
Józef Bech, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Górczewska" w Warszawie, w rozmowie z dziennikiem tłumaczy, że do tej pory odkażanie kosztowało już 100 tys. zł.
- Niedawno doszło do awantury z mieszkańcami. Nie rozumieją, że te 100 tys. zł to są koszty eksploatacji nieruchomości, muszą więc je pokryć w opłatach za mieszkanie - wyjaśnia.
Mieszkańcy niektórych spółdzielni już protestują przeciwko obciążaniu dodatkowymi kosztami. Na pokrycie dezynfekcji nie zgadzają się m.in., jak donosi "Gazeta Wyborcza" mieszkańcy olsztyńskich Jarot.
Coraz więcej spółdzielni mieszkaniowych zapowiada jednak, że koszty poniesione na mycie, ozonowanie, dezynfekowanie pomieszczeń i powierzchni odzyska od lokatorów. W jaki sposób? Najpewniej czeka ich podwyżka czynszu.
W tej chwili nie wiadomo jeszcze, jak będzie wysoka, bo nie jest do końca jasne, jak długo utrzymanie procedur dotyczących czystości będzie konieczne. Poszczególne wspólnoty i spółdzielnie podejmują różne działania związane z dezyfekcją - jedne nieruchomości ozonują, inne tylko myją, część robi to wiele razy w tygodniu, inne rzadziej.
Nawet jeśli epidemia koronawirusa ustąpi trudno sobie wyobrazić, by zarządzający nieruchomościami zaryzykowali i zaprzestali dezynfekcji. Setki tysięcy złotych trzeba będzie przerzucić na lokatorów.