O szczegółach poinformowała "Gazetę Wyborczą" jedna z czytelniczek. Zwróciła się z prośbą o wyjaśnienie do zarządcy nieruchomości. Władze lokalnej spółdzielni poinformowały kobietę, że niewielkie kubły na psie odchody faktycznie zostały usunięte. Przeszkadzały znaczącej większości mieszkańców - m.in. osobom starszym i dzieciom.
Kobieta twierdzi, że poradzono jej, by psie odchody... zabierała do własnego mieszkania i tam je wyrzucała.
Czytelniczka, która opisała historię w rozmowie z dziennikiem stwierdziła, że każde z zaproponowanych jej rozwiązań, jest uciążliwe. Wyrzucanie psich odchodów w domu nie wydaje się bowiem zbyt higieniczne. Kontenery na odpady znajdują się z kolei w dość dużej odległości od bloku, w którym mieszka kobieta - około stu metrów.
Kwestia sprzątania nieczystości po swoim czworonogu jest regulowana prawnie. Straż miejska lub policja może nałożyć na właściciela psa, który nie sprząta nieczystości, mandat w wysokości nawet 500 zł. W skrajnych przypadkach sprawa może być skierowana do sądu.
Policja przypomina, że posiadanie psa wiąże się z obowiązkami jakie nakłada prawo na właściciela czworonoga. Mandat grozi nie tylko za nieposprzątanie po swoim psie. Za nieostrożne trzymanie zwierzęcia grozi kara ograniczenia wolności, grzywny albo kara nagany.