Właściciele sklepu spożywczego Family Fare w Midland natknęli się na nietypowy widok - kabel elektryczny prowadzący do wnętrza pustego szczytu dachu, gdzie znajdował się szyld z nazwą sklepu. Okazało się, że mimo niewielkiej powierzchni, wynoszącej zaledwie około 4 metry kwadratowe, ktoś urządził sobie tam mieszkanie.
Policjanci, którzy przybyli na miejsce, by zbadać sprawę, byli zdumieni tym, co zastali. 34-letnia kobieta, mieszkająca w szyldzie, od razu wyszła z kryjówki i obiecała opuścić to miejsce oraz nie wracać. Funkcjonariusze nie postawili jej żadnych zarzutów, doceniając jej współpracę.
Wnętrze szyldu, choć bardzo małe, zostało zaskakująco funkcjonalnie zaaranżowane przez lokatorkę. Jak relacjonował rzecznik policji, kobieta położyła na podłodze wykładzinę, wstawiła mini biurko, miała tam ubrania, a nawet ekspres do kawy, drukarkę i komputer. Energię elektryczną czerpała z gniazdka na dachu za pomocą przedłużacza.
Dla interweniujących policjantów była to sytuacja bez precedensu. Pozostaje tajemnicą, w jaki sposób kobieta dostawała się do swojego nietypowego lokum, gdyż na dachu nie było żadnej drabiny. Mundurowi spekulują, że mogła wspinać się po elementach z tyłu budynku sklepowego lub sąsiednich obiektów.
Jak się okazało, 34-latka, która uczyniła szyld sklepu swoim domem, była osobą bezdomną. Policjanci przekazali jej informacje o miejscach, gdzie może uzyskać pomoc, jednak kobieta nie wyraziła zainteresowania tą ofertą. Po opuszczeniu kryjówki udała się w nieznanym kierunku.
Adrienne Chance, rzeczniczka sieci sklepów SpartanNash, do której należy Family Fare, pochwaliła personel placówki za pełną współczucia i profesjonalną reakcję na tę niecodzienną sytuację.
Systemowe podłoże bezdomności w Stanach Zjednoczonych
Saralyn Temple z organizacji charytatywnej Midland's Open Door, cytowana przez wate.com, zwróciła uwagę, że historia kobiety mieszkającej w szyldzie ilustruje szerszy problem braku dostępnych cenowo mieszkań dla najuboższych w 42-tysięcznym Midland. Doceniając zaradność 34-latki, podkreśliła jednak, że uciekanie się do nielegalnego zajmowania przestrzeni nie jest właściwym rozwiązaniem problemu bezdomności. Jak zaznaczyła, istnieją znacznie lepsze opcje pomocy osobom w kryzysie mieszkaniowym.
Przypadek kobiety, która przez rok mieszkała w szyldzie sklepu w Michigan, jest symbolem szerszego kryzysu bezdomności w USA, w dużej mierze powiązanego z sytuacją na rynku nieruchomości. Galopujące ceny najmu i zakupu mieszkań, szczególnie w metropoliach, sprawiają, że dla osób o skromnych dochodach znalezienie lokum staje się coraz trudniejsze.
Problemem jest niedostatek mieszkań komunalnych i socjalnych, które stanowiłyby alternatywę dla drogiego, komercyjnego rynku. Rozwiązaniem mogłoby być zwiększenie nakładów na budownictwo społeczne i programy prewencji bezdomności. Potrzebne są też mechanizmy kontroli wzrostu czynszów i cen nieruchomości.
Bez fundamentalnych zmian w polityce mieszkaniowej zjawisko bezdomności w Stanach Zjednoczonych będzie się nasilać. Sytuacje podobne do tej z Midland, choć szokujące, mogą stawać się coraz powszechniejsze, jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane kroki w kierunku zapewnienia dostępnych cenowo mieszkań dla wszystkich obywateli.