Choć na zebranie, sprawdzenie i opracowywanie danych o inflacji GUS potrzebuje trochę czasu, to w kwietniu pod uwagę brane są dane za luty. Oznacza to, że zaskakujący spadek dynamiki wzrostu cen do 2,8 proc. jest pesymistyczną prognozą dla osób, które zainwestowały w obligacje skarbowe indeksowane inflacją.
Warto podkreślić, że jeszcze rok temu realizujący się dziś scenariusz spadku inflacji miał co najwyżej kilkuprocentowe prawdopodobieństwo według projekcji przygotowanej przez NBP w marcu 2023 roku. Małe to jednak pocieszenie dla posiadaczy obligacji indeksowanych inflacją, czyli cztero-, sześcio-, dziesięcio- i dwunastoletnich. Po aktualizacji oprocentowania stawka, po której doliczane są odsetki do tych papierów, może spaść nawet o ponad 80 proc. W najbliższych miesiącach szybko przybywać będzie osób, których ten problem dotyczy.
Jak wskazuje analityk HRE Investment Trust, już w marcu tąpnięcie oprocentowania detalicznych papierów dotyczyło obligacji o łącznej wartości około 4,5 mld zł. W kwietniu wartość ta wzrośnie o prawie 6 mld zł, a niemal pewne jest, że w maju dołączą do tego niechlubnego grona papiery o wartości kolejnych ponad 5 mld zł. Potem może być jeszcze gorzej, bo emisje czerwcowe i lipcowe były w 2022 roku rekordowe.
Załóżmy, że inwestor kupił dziesięcioletnią obligację skarbową w kwietniu 2021 roku. W ostatnich miesiącach cieszył się on oprocentowaniem na poziomie aż 19,4 proc., ale od kwietnia 2024 roku będzie to już tylko 3,8 proc. W przypadku obligacji czteroletnich takim skrajnym przykładem ponad pięciokrotnego spadku oprocentowania byłyby również obligacje kupowane w kwietniu 2021 roku. Cieszyła ona w ostatnich miesiącach posiadacza oprocentowaniem na poziomie 19,15 proc., ale od kwietnia 2024 roku będzie to już tylko 3,55 proc.
Jak podkreśla Turek, mniej spektakularny byłby przykład inwestora, który obligacje cztero- czy dziesięcioletnie kupował niecały rok temu, a więc w kwietniu 2023 roku. Nikłe to jednak pocieszenie, jeśli wtedy wielu Polaków kupowało detaliczne obligacje w otoczeniu dwucyfrowej inflacji, mając nadzieję, że po pierwszym roku oszczędzania ich oprocentowanie wrośnie. Okazało się jednak, że ono spadnie i to prawie o połowę. W przypadku "dziesięciolatek" kupowanych w kwietniu 2023 roku mówimy o spadku oprocentowania z 7,25 proc. przed aktualizacją do 4,05 proc. po aktualizacji. Dla "czterolatek" kupowanych w tym samym czasie byłby to spadek z 7 proc. do 3,8 proc.
W związku z tym Minister Finansów musi spodziewać się, że spora część oszczędzających, widząc gwałtownie spadające oprocentowanie obligacji, postanowi pozbyć się ich z portfela. Jak zauważa analityk HRE Investment Trust, nawet trzymanie pieniędzy na bankowej lokacie pozwala przecież zarobić nierzadko więcej, nie mówiąc już nic o innych formach inwestycji czy nawet zamianie obligacji na nowe.
Rośnie bowiem grono inwestorów, którzy jeśli zażądają przedterminowego wykupu obligacji indeksowanych inflacją, to będą mogli kupić papiery nowych emisji na lepszych warunkach. Dla porównania, dostępne w marcowej ofercie trzyletnie papiery kuszą stałym oprocentowaniem na poziomie 6,4 proc. Czteroletnie obligacje detaliczne w pierwszym roku pozwalają zarobić 6,55 proc., a potem 1,25 pkt. proc. ponad inflację. "Dziesięciolatki" natomiast w pierwszym roku dają obietnicę 6,8 proc. odsetek, a potem 1,5 pkt proc. ponad inflację. Trzeba mieć jednak świadomość, że jeszcze nie wiemy na jakich warunkach przeprowadzana będzie emisja nowych detalicznych obligacji w kwietniu.
Minusem zamiany posiadanej obligacji dziesięcioletniej na nową jest konieczność poniesienia opłaty w wysokości 2 zł za sztukę (pojedyncza obligacja ma wartość nominalną 100 zł). W przypadku obligacji czteroletniej opłata jest znacznie niższa i wynosi maksymalnie 0,7 zł w przeliczeniu na jedną obligację. Wypłata należności następuje po upływie 5 dni roboczych od dnia złożenia dyspozycji przedterminowego wykupu.