Problem mieszkaniowy narasta w Polsce od wielu lat, ale dopiero teraz niezadowolenie przybiera tak szybko na sile. Według różnych badań w całym kraju brakuje od miliona do trzech milionów mieszkań, ale kryzys wzrasta, ponieważ pierwszy raz w historii nowożytnej Polski spada - tak szybko - zdolność kredytowa a rosną stopy procentowe. Potrzeba zupełnie nowych rozwiązań.
Ostatnie programy mieszkaniowe osiągały wątpliwe z dzisiejszej perspektywy efekty i różne były ich założenia. Rodzina na Swoim oraz Mieszkanie dla Młodych były programami, w ramach których kredytobiorcy otrzymywali dopłaty do zaciągniętych zobowiązań kredytowych. Z pewnością pomogły wielu rodzinom zdobyć własne M, ale eksperci po latach zwracają uwagę, że były to rozwiązania stymulujące. Innymi słowy, najczęściej dzięki wsparciu państwa osoby mogące sobie pozwolić na kredyt miały okazję otrzymać wyższą kwotę. Dzięki czemu mogły kupić większe mieszkanie.
Niestety oba programy nie rozwiązywały problemu osób, które nie mogły sobie pozwolić na kredyt, a trzeba pamiętać, że Rodzina na Swoim został zamknięty w 2012 roku, chwilę później uruchomiono Mieszkanie dla Młodych. Były to okresy w polskiej gospodarce bardzo trudne, zwłaszcza z perspektywy pracowników. Tylko w 2012 roku stopa bezrobocia wynosiła 13,4 proc., a przypomnijmy obecnie jest to 5,3 proc. - zupełnie powszechnym sposobem zatrudnienia dla młodych były umowy cywilno-prawne, niebędące dla bankowych analityków dostatecznie wiarygodne, by otrzymać kredyt mieszkaniowy.
Zaproponowany przez rząd premier Beaty Szydło program Mieszkanie Plus, miał już zupełnie inne założenia. Jego głównym celem miało być wybudowanie przez państwo 100 tys. mieszkań pod wynajem z opcją dojścia do własności. By budowa setek osiedli była możliwa w niskiej cenie, wykonawcy mieli otrzymywać grunty od Skarbu Państwa. Miały to być też grunty od Lasów Państwowych, Polskich Kolei Państwowych i innych spółek.
Z zapowiedzianych w 2018 roku już przez premiera Mateusza Morawieckiego 100 tys. mieszkań powstało jedynie kilkaset, a kilka tysięcy nadal jest w przygotowaniu. To wartości zdecydowanie za niskie, by rozwiązać, choć kawałek problemu braku mieszkań na rynku.
Na domiar złego sytuacja tylko się pogorszyła dla marzących o własnym M. W niecały rok podniesiono stopy procentowe z poziomu 0,1 proc. do 5,25 proc., co przekłada się na wysokość płaconych przez kredytobiorców rat. Jednocześnie spada zdolność kredytowa osób, które chciałyby zaciągnąć zobowiązanie na kupno własnego mieszkania. A te na dodatek nie tanieją. Sytuacja z perspektywy marzących o własnym mieszkaniu, praktycznie z dnia na dzień się pogarsza.
Czy rozwiązaniem problemów mogłoby być ministerstwo mieszkalnictwa? Z pewnością miałoby co robić, a ponadto w innych krajach takie resorty są (chociażby we Francji). Obecnie kwestiami związanymi z mieszkalnictwem zajmują się po trochu różne resorty i instytucje. Tym ważnym obszarem z ramienia państwa zajmują się kolejno: Ministerstwo Rozwoju, Ministerstwo Finansów, KNF, NBP, Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej.
Ich działania są rozproszone i nieskoordynowane. A rynek mieszkań pilnie potrzebuje decyzji i długofalowego programu naprawczego. Podejście wypracowane przez rządy w latach 90., że rynek sam się ureguluje, a kto będzie chciał kupić mieszkanie, weźmie kredyt - nie wystarczy. Zwłaszcza w obecnej sytuacji.
- Potrzebny jest minister do spraw mieszkalnictwa, o silnej pozycji politycznej, może nawet w randze wicepremiera. Po drugie trzeba się w końcu zdecydować, jaki model polityki mieszkaniowej chcemy prowadzić, czy chcemy iść w stronę anglosaską, czyli modelu, w którym mieszkanie jest towarem, elementem budowy majątku, czy bardziej w stronę modelu kontynentalnego jak w Niemczech, Austrii czy częściowo we Francji, gdzie mieszkanie jest traktowane bardziej jako prawo, ale jeden i drugi model wiąże się z koniecznością wprowadzenia konkretnych działań na poziomie rządu - tłumaczy w serwisie biznes.interia.pl ekspert rynku nieruchomości ze Szkoły Głównej Handlowej, Adam Czerniak.
Ekspert zwraca uwagę, że krokiem w dobrą stroną byłoby spięcie obowiązków państwa względem rynku nieruchomości mieszkaniowych pod egidą jednego resortu. Ten mógłby się zająć np. analityką mieszkalnictwa w Polsce oraz szukania rozwiązań. Ekspert ponadto postuluje, by rządzący wprowadzili podatek katastralny (który istnieje w większości krajów UE). To mógłby być początek dobrych zmian na rynku mieszkaniowym.
Zdjęcie główne: flickr.com / Kancelaria Premiera