Po raz pierwszy przedstawiciele nieruchomościowych profesji wyszli na ulicę. Powód? Wiceprezydent Federacji Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości Tomasz Błeszyński wyjaśnia, że minister sprawiedliwości Jarosław Gowin forsuje deregulację, kompletnie nie licząc się ze zdaniem zainteresowanych.
Przypomnijmy, że minister Gowin proponuje, aby pośrednikiem lub zarządcą nieruchomości mógł być każdy, kto nie był karany za ściśle określone przestępstwa, np. przeciwko mieniu lub obrotowi gospodarczemu. Oznaczałoby to nie tylko likwidację państwowej licencji, bez której nie można obecnie legalnie wykonywać tych zawodów. Zniesiony byłby także wymóg posiadania wyższego wykształcenia (w danym kierunku lub studia podyplomowe) oraz praktyki zawodowej.
Według Ministerstwa Sprawiedliwości pełne otwarcie dostępu do zawodu pośrednika zwiększy liczbę miejsc pracy. Poza tym wzrośnie konkurencja, a w efekcie spadną ceny usług i poprawi się ich jakość. Ministerstwo przekonuje, że w krajach takich jak np. Niemcy, Czechy, Litwa, Hiszpania czy Wielka Brytania zawód pośrednika nie jest w ogóle reglamentowany. W Austrii, Belgii, Danii, Słowenii czy Szwecji mogą go zaś wykonywać także osoby ze średnim wykształceniem.
Zupełnie inaczej widzi to najpewniej większość licencjonowanych pośredników i zarządców. - Deregulacja, manipulacja. Nie ma demokracji bez konsultacji. Chcemy rozmawiać przy stole, nie na ulicy - krzyczeli w czasie czwartkowej manifestację w Warszawie. Pod petycją do marszałek Sejmu Ewy Kopacz podpisało się dziewięć związków, stowarzyszeń i federacji zrzeszających blisko 200 organizacji reprezentujących zawody rynku nieruchomości.
"Rząd reprezentowany przez ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina w istocie chce zlikwidować ochronę bezpieczeństwa konsumentów na rynku nieruchomości. Rząd chce oddać obsługę na tym rynku osobom bez żadnego przygotowania zawodowego i bez odpowiedzialności zawodowej" - czytamy w tej petycji.
- Zarządzenie nieruchomościami to zarządzanie wielkim majątkiem. Brak kompetencji może się tu bardzo źle skończyć - uważa prezydent Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rzeczoznawców Majątkowych Krzysztof Urbańczyk.
Protestujący zwracają uwagę, że licencje są wydawane automatycznie po udokumentowaniu wykształcenia. Nie ogranicza to dostępu do zawodu, bo korporacje nie mają wpływu na ten proces. Przypomnijmy jednak, że dopiero pod rządami PiS zniesiony został egzamin przed Państwową Komisją Kwalifikacyjną. Zdarzało się, że oblewało go aż dziewięciu na dziesięciu kandydatów na pośrednika, którzy wcześniej na przygotowania poświęcali około dwóch lat. Wiązało się to również z wydatkami rzędu nawet 8-9 tys. zł. Ci, którzy zawalili egzamin, sugerowali "brutalną eliminację pośredników przez pośredników". Padały też oskarżenia, że z licencji zrobiono dochodowy biznes dla urzędników i organizatorów szkoleń. A wszystko to w imię poprawy standardów etycznych, wiedzy, wykształcenia i klienta.
Szybko się też okazało, że wśród licencjonowanych pośredników są czarne owce. Inspekcja Handlowa wykazała, że np. w jednym z biur pośrednictwa w Tarnowie licencjonowany pośrednik akceptował umowy... przez telefon. Te zaś podpisywali pracownicy bez licencji. Z kolei w agencji białostockiej druki umów pośrednik licencjonowany podpisał in blanco.
W czasie czwartkowej demonstracji można było usłyszeć, że nie od razu da się wyeliminować patologie w tej branży. I że po zniesieniu licencji będzie ich o wiele więcej.
Szef Federacji Porozumienia Polskiego Rynku Nieruchomości Zbigniew Kubiński zapewnia, że w większości państw Unii Europejskiej pośrednik musi mieć wyższe wykształcenie. Tylko w Grecji, Rumunii, Bułgarii i na Węgrzech wystarczy średnie. Kubiński potwierdza, że w Niemczech licencje nie obowiązują. Ale dodaje, że władza lokalna bada kandydata pod kątem jego sytuacji finansowej i sprawdza, czy jest osobą godną zaufania.
Kubiński przyznaje, że w innych krajach UE obowiązują nie tylko licencje państwowe, ale także certyfikaty wydawane przez narodowe federacje branżowe. Zwolennikiem tego drugiego rozwiązania jest m.in. współzałożyciel i prorektor Wyższej Szkoły Gospodarowania Nieruchomościami Adam Polanowski, który jest też licencjonowanym pośrednikiem. Organizacje pośredników i zarządców upierają się jednak przy utrzymaniu państwowej licencji. Liczą, że uda im się przekonać posłów, jeśli marszałek Ewa Kopacz umożliwi przedstawicielom tych organizacji udział w pracach nad projektem. Przypomnijmy, że z pomysłu likwidacji licencji wycofał się w poprzedniej kadencji Sejmu wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak (w projekcie ustawy "o ograniczeniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców").