Federalne Biuro ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji przeprowadziło analizę sytuacji migrantów starających się o wynajęcie mieszkania w Niemczech. Wyniki nie są optymistyczne - ok. 30 procent przybyszy zza granicy doświadczyło dyskryminacji z powodu pochodzenia - donosi Deutsche Welle. Z badań niemieckiej instytucji wynika też, że ok. 25 proc. obcokrajowców usłyszało propozycję wyższego czynszu niż ta składana rodowitym Niemcom.
Bernhard Franke, kierujący biurem, w rozmowie z DW wyjaśnił, że dyskryminacja na rynku mieszkaniowym jest prawnie zakazana. "Osoby nią dotknięte powinny poinformować się o swojej sytuacji prawnej i, jeśli tylko jest to możliwe, podjąć odpowiednie kroki urzędowe" - stwierdził.
Wyjaśnił też, że nie tylko narodowość nie mogą być powodem dyskryminacji, ale i wiek, niepełnosprawność, płeć, światopogląd i orientacja seksualna.
Ulrich Schneider, prezes Niemieckiego Parytetowego Związku Socjalnego w rozmowie z serwisem wyjaśnił, że poszukujący lokalu godzą się na nawet najbardziej restrykcyjne wymagania właścicieli nieruchomości, bo "sytuacja na rynku mieszkaniowym jest nadzwyczaj napięta".
U naszego zachodniego sąsiada brakuje lokali. Instytut Niemieckiej Gospodarki w połowie zeszłego roku alarmował, że w ciągu trzech lat powstało w Niemczech 283 tys. mieszkań. To o ok. 20 proc. mniej niż wynika z zapotrzebowania rynku. By spełnić jego oczekiwania budowa mieszkań powinna przyspieszyć do co najmniej 340 tys. rocznie.
W Kolonii czy Stuttgarcie popyt jest zaspokajany zaledwie w połowie, a we Frankfurcie nad Menem, Monachium czy Berlinie współczynnik jest wyższy - wynosi ok. 75 proc. Polacy i inni migranci mogą mieć zatem spore problemy, by wynająć mieszkanie w niemieckiej stolicy - jedna czwarta zainteresowanych odchodzi z kwitkiem.
Problemem są też gwałtownie rosnące czynsze. Z badań Bundesbanku, cytowanych przez "Dziennik Gazetę Prawną", wynika, że w 127 miastach opłaty za mieszkanie od roku 2010 wzrosły o 145 proc. Władze próbują wprowadzać różnego rodzaju mechanizmy blokujące wzrost cen, jednak okazują się one nieskuteczne. W zeszłym roku w kilkudziesięciu miastach na ulicę wyszli Niemcy niezadowoleni z tej sytuacji. Domagają się od rządu skutecznego działania.
Protesty częściowo przyniosły skutek. Berliński parlament kilka dni temu przyjął bowiem przepisy zabraniające podnoszenia czynszu przez kolejne dwa lata. Później mogłyby rosnąć jedynie o wskaźnik ujęty w przepisach - 1,3 proc. rocznie. Nie wiadomo jednak, czy przepisy ostatecznie zostaną uznane za niezgodne z ustawą zasadniczą. Ich zaskarżenie zapowiedziała już opozycja.
Znalazłem mieszkanie. Znalazłem dom. Serwis nieruchomości Domiporta.pl