Czy rząd wprowadzi podatek od pustostanów? Kilka dni temu media obiegła informacja, że resorty infrastruktury i finansów nad tego typu daniną pracują. Pojawiły się nawet szczegóły - podatkiem mieliby zostać objęci właściciele co najmniej trzech mieszkań.
Premier Mateusz Morawiecki szybko przeciął jednak wątpliwości. - Nad podatkiem od pustostanów nie pracujemy - powiedział we wtorek podczas konferencji prasowej. Nie oznacza to jednak, że branża nieruchomości może spać spokojnie.
Szef rządu szybko dodał bowiem kolejne zdanie. - Zastanawiamy się nad tym, co zrobić z firmami, funduszami, które kupują po 100, albo po 500 czy tysiąc mieszkań - wyjaśnił. I chociaż nie powiedział tego wprost, "na celowniku" rządu mogą znaleźć się firmy specjalizujące się w najmie instytucjonalnym. To one bowiem dokonują często "hurtowych" zakupów na rynku. Taki jest bowiem ich model działania - kupić blok lub całe osiedle, wyposażyć w meble i sprzęt i zaoferować Polakom rozwiązanie alternatywne wobec kredytu.
Najem instytucjonalny w Polsce raczkuje, ale zdobywa na popularności. Dziś tego typu lokali są tysiące, ale zagraniczne fundusze i polscy deweloperzy mają ochotę na znaczne powiększenie rynku. Liczone w dziesiątkach tysięcy.
W kogo uderzy nowa danina? Kiedy zostanie wprowadzona? Tego nie wiadomo. Piotr Uściński, wiceminister infrastruktury, już w grudniu zeszłego roku sugerował, że coś jest na rzeczy. - Jeśli ktoś kupuje mieszkania tylko po to, żeby spekulować i nie przeznacza tego mieszkania na wynajem, tylko mieszkanie stoi puste po to, żeby zyskało na wartości, i żeby można było na nim zarobić, to tu jest pole do interwencji. Tutaj powinna nastąpić interwencja. Szykujemy rozwiązania dotyczące takich pustostanów - argumentował. O tym kogo miał na myśli wciąż jeszcze nie wiemy.
Obecny klimat gospodarczy może sprzyjać idei wynajmowania. Zdolność kredytowa Polaków obniżyła się bowiem względem roku 2021 nawet o połowę - wynika z analiz PKO BP. - Za około dwie trzecie spadku odpowiada wzrost stóp procentowych, a za około jedną trzecią rekomendowane przez Komisję Nadzoru Finansowego zmiany w zasadach wyliczania zdolności - wyjaśnia Wojciech Matysiak, kierownik Zespołu Analiz banku w rozmowie z "DGP".
Polaków od kupowania na kredyt odciągają nie tylko rosnące stopy procentowe, które zmieniły się w pół roku z poziomu 0,1 proc. do 5,25 proc. KNF nakazał bowiem bankom, by wykonując kalkulacje uwzględniały stopy sięgające nawet 5 punktów procentowych. Do tej pory to kryterium było znacznie bardziej regularne - sięgało 2,5 punktów. Nic dziwnego, skoro poziom stóp był niemal zerowy.