Od początku epidemii w USA z powodu koronawirusa zmarło 170 tys. osób. Przez długi czas to właśnie Nowy Jork był epicentrum zakażeń. Mimo że sytuacja pomału wraca do normy, to efekty w branży nieruchomości nadal widać. Liczba mieszkań wystawionych na sprzedaż bądź do wynajęcia jest rekordowa.
W ostatnich tygodniach mamy do czynienia z bezprecedensowym zjawiskiem. Według raportu przygotowanego przez Douglasa Ellimana i Millera Samuela, liczba lokali wystawionych na sprzedaż bądź wynajem w Nowym Jorku osiągnęła liczbę 13 117 mieszkań. Tak dużej liczby nie zanotowano od samego początku zbierania tych danych.
Znalazłem mieszkanie, znalazłem dom. Znalazłem serwis, na którym są.
Z tego samego raportu wynika również, że liczba nowy podpisanych umów była mniejsza o 23 proc.. W niektórych dzielnicach Nowego Jorku spadki były wyraźniejsze, np. w północno-wschodnim Manhattanie o 39 procent.
Właściciele mieszkań próbują się ratować w sposób, który jeszcze niedawno byłby nie do pomyślenia, czyli obniżaniem cen i rabatami. Jak wynika ze wspomnianego raportu, w lipcu br. czynsze spadły o 10 proc. - to najwięcej od dekady. Mało tego. Zdesperowani właściciele mieszkań oferują średnio 1,7 miesiąca bezpłatnego czynszu, byle tylko znaleźć lokatora. Czegoś takiego na rynku najmu w Nowym Jorku jeszcze nie było.
Obecna sytuacja jest oczywiście pokłosiem epidemii koronawirusa. W szczytowym dniu pod względem zarażeń koronawirusa, w Nowym Jorku odnotowano ponad 11,5 tysiąca zachorowań. Od kilku tygodni liczba ta nie przekracza jednak tysiąca.
Strach przed dużymi skupiskami ludzi oraz niewydolną pracą szpitali sprawia, że pierwszy raz od dawna liczba osób wyjeżdżających z Nowego Jorku jest większa niż przybywających do miasta. Swój wpływ na tę sytuację ma z pewnością również rosnące bezrobocie, które w czerwcu wyniosło 20,4 procent w samym Nowym Jorku. Warto przypomnieć, że w szczytowym momencie poprzedniego kryzysu gospodarczego, czyli w grudniu 2009 roku bezrobocie osiągało poziom 10,4 procent.