Na jednym z wrocławskich osiedli od siedmiu lat trwa prawdziwa wojna o windę. Mieszkańcy trzech klatek bloku położonego przy ulicy Lwowskiej wspólnie korzystali z udogodnienia, dziś jednak część z mieszkańców zamiast drzwi prowadzących do osobowego dźwigu widzi jedynie mur - relacjonuje Onet.
Część mieszkańców, która korzystała z windy, miała odmawiać zapłaty za utrzymanie infrastruktury. Formalnie każda z klatek jest bowiem oddzielną wspólnotą mieszkaniową. W odpowiedzi na tę postawę usłyszeli twardą deklarację od lokatorów pozostałych klatek: jeździliście, ale już nie będziecie. - Chcieliśmy się dogadać i ustalić, jakie pieniądze trzeba będzie płacić za windę, to im nie pasowało, bo byli nauczeni, że oni nic nie płacą za windę - tłumaczy jeden z mieszkańców bloku w rozmowie z Onetem. Chodzi o opłaty za energię elektryczną, oświetlenie, eksploatację i sprzątanie.
>>> Eleganckie i ciekawe kolekcje mebli znajdziesz na Abra Meble
Lokatorzy odcięci od windy te zarzuty odrzucają. - To jest tylko złośliwość. Od nas ze wspólnoty był pan i chciał partycypować w kosztach, to nawet go nie wpuścili. Powiedzieli, że sobie nie życzą, nie chcą naszych pieniędzy - relacjonowała w rozmowie z Interwencją Polsat właścicielka lokalu, który znajduje się w części bloku pozbawionej dostępu do dźwigu.
Konflikt mieszkańców wrocławskiego bloku opisał też TVN. Seniorzy z Lwowskiej skarżą się, że zostali praktycznie uwięzieni w swoich mieszkaniach. Zakupy na najwyższe piętra muszą często wnosić bliscy.
- Idę do mojej mamy i widzę, że w klatce obok młodzi mężczyźni z dziećmi korzystają z windy. A ja z tobołkami, muszę się wspinać na trzecie piętro. Nie jestem w stanie tego zrozumieć - mówi w rozmowie z portalem NaszeMiasto jedna z lokatorek.
Skłóceni mieszkańcy nie wykluczają, że kwestia windy zostanie rozstrzygnięta przez sąd. Ten mógłby orzec tzw. służebność, czyli z urzędu dać dostęp do dźwigu mieszkańcom, którzy dziś korzystać z niego nie mogą. To może jednak przedłużyć konflikt o kolejne lata.