Wszyscy, którzy z niecierpliwością czekają na spadek stóp procentowych i powrót do kredytowej normalności, muszą uzbroić się w cierpliwość. I to sporą. Wysokość stóp procentowych jest bowiem związana z inflacją. A ta, zdaniem ekspertów, nie spadnie szybko. A przynajmniej do poziomu, który przestanie "boleć" przeciętnego kredytobiorcę.
Zgodnie z najnowszą projekcją NBP, inflacja znacząco wzrośnie. W br. roczna dynamika cen znajdzie się, z 50% prawdopodobieństwem, w przedziale 9,3-12,2% wobec 5,1-6,5% w projekcji z listopada 2021 roku. Jednak jest to projekcja przygotowana przy założeniu niezmienionych stóp procentowych. Wiele wskazuje na to, że one mogą nadal rosnąć, co działać może antyinflacyjnie. Stąd też z niektórych analiz wynika, że inflacja w całym 2022 roku nie przekroczy 10%, a w kolejnych latach będzie stopniowo spadać. Zarazem wielu analityków prognozuje inflację dwucyfrową. W związku z napadem Rosji na Ukrainę wszelkie tego typu prognozy obecnie obarczone są ogromną niepewnością. Na pewno im silniejsza będzie skala agresji, tym większe będzie ryzyko wzrostu inflacji oraz zakłóceń w łańcuchach dostaw – komentuje w rozmowie z MondayNews prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, zwraca uwagę na ryzyko ukształtowania się płacowo-cenowej spirali inflacyjnej. Ono było bardzo poważne już przed rozpoczęciem problemu ukraińskiego, częściowo skutkiem prowadzonej od lat polityki gospodarczej promowania wzrostu płac i konsumpcji kosztem oszczędności i inwestycji. Według eksperta, mimo wielu niewiadomych, dwucyfrowej inflacji raczej nie unikniemy. Taki wskaźnik może być już w pierwszej połowie roku. Natomiast, jak długo się utrzyma dwucyfrowa inflacja, zależy od bardzo wielu czynników, o których dzisiaj nie mamy pojęcia. Ale jednym z nich z pewnością będzie polityka banku centralnego. Pojawia się pytanie, czy wreszcie przypomni sobie, że jego głównym obowiązkiem jest dbanie o wartość waluty, nawet jeśli to obniża popularność rządu.
– Inflacja utrzyma się na wysokim, blisko dwucyfrowym poziomie przez kilka miesięcy, chyba że nastąpi deeskalacja konfliktu, co na chwilę obecną wydaje się mało prawdopodobne. Uważam również, że głównym czynnikiem wzrostu inflacji będą ceny ropy i gazu, ale również ogromna fala uchodźców przyniesie przecież wzrost spożycia indywidualnego, wzrosną też wydatki państwa – stwierdza prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów.
Do tego wszystkiego rodzą się pytania, czy w związku z obecną sytuacją Polska potrzebuje pilnych zmian w polityce makroekonomicznej i czy rząd nie powinien podnieść podatków oraz zmienić struktury wydatków. Prof. Orłowski podkreśla, że podatków dochodowych w naszym kraju nie można podnosić w ciągu roku. Ale istnieją inne rozwiązania, jak np. wprowadzenie dodatkowych danin czy podniesienie VAT-u. Ekspert przypomina swoje słowa, które wypowiedział ok. 2 miesiące przed rozpoczęciem wojny. Wtedy zaznaczył, że potrzebna jest pilna zmiana strategii polityki makroekonomicznej. I cały czas to stanowisko podtrzymuje.
– Wyższa inflacja przekłada się na większe dochody podatkowe VAT, CIT oraz PIT. W styczniu Ministerstwo Finansów poinformowało o wyjątkowo wysokich dochodach. Ale równocześnie zauważyło, że to są krótkoterminowe wzrosty i już w drugim kwartale nie będą tak duże. Na razie sytuacja w finansach publicznych nie jest zła. Tu ważne są koszty obsługi długu prywatnego i publicznego. Rosną one teraz z racji osłabienia złotego oraz dużego wzrostu wymaganych przez inwestorów rentowności. Od kilku kwartałów mamy też problem w postaci ujemnego bilansu handlowego obrotów bieżących, import jest większy niż eksport. Nie ma więc możliwości budowy rezerwy w postaci złota i większych zasobów dolarowych, tym bardziej że NBP uznało za konieczną wyprzedaż części rezerw w celu obniżenia spadku wartości złotego – analizuje prof. Gomułka.
Z kolei zdaniem prof. Mączyńskiej, jeszcze nie wiemy, czy konieczne będzie zwiększanie podatków. To zależy m.in. od tego, jak poradzimy sobie z imigrantami na rynku pracy. Ich zatrudnienie dostarczy podatkowych wpływów do budżetu. Ale równocześnie, w związku z wojną jaka ogarnęła Ukrainę, istnieje konieczność zwiększenia wydatków zbrojeniowych. Jak podkreśla prezes PTE, przejściowo może dojść do zwiększenia zadłużenia w budżecie państwa. Ale Polska wciąż jeszcze ma, jak to określił Międzynarodowy Fundusz Walutowy, przestrzeń do zwiększania długu publicznego.
– Widmo stagflacji wydaje się coraz bardziej prawdopodobne. Wobec takiego scenariusza, jeszcze bardziej potrzebne są działania wspierające inwestycje. Dlatego rząd powinien jak najszybciej powrócić na ścieżkę praworządności, zażegnać konflikt z UE oraz uruchomić środki z KPO – podsumowuje prof. Wojciechowski.