W ogłoszonym przez "Gazetę" internetowym plebiscycie na największe częstochowskie paskudztwo wzięło udział 3011 osób. Wynik jest jednoznaczny. Prawie jedna trzecia (979 osób, czyli 32,5 proc.) jako najbrzydsze miejsce w mieście wskazała Merkurego i jego otoczenie, razem z "handlowymi" łóżkami i pudłami przed nim. Niewiele mniej (738 osób, czyli 24,5 proc.) - Puchatka na Starym Rynku. Potem długo nic i dopiero chodniki w Alejach (352 osoby, czyli 11,7 proc.).
- Zwyciężyliście w naszym plebiscycie - informuję Monikę Łukawską z warszawskiego oddziału firmy Polimeni, która kupiła Merkurego i ma go przerobić na galerię handlową.
- Nie jesteśmy twórcami obiektu, powstał w latach 70. - broni swojej firmy Łukawska. - Zmieni się, gdy skończymy inwestycję. Kiedy się zacznie, nie wiem.
Merkury szczególnie piękny nie był nigdy, ale od dwóch i pół roku stoi nieczynny, straszy coraz bardziej, a schody przed wejściem zamieniają się w targowisko. Gotowi przeprowadzić się tu handlarze z ryneczku, który lada dzień idzie do gruntownej przebudowy.
- Nie dałoby się zrobić czegoś, żeby tak nie szpecił centrum Częstochowy? - dopytuję. - To wasz obiekt, więc wasza wina.
Po konsultacjach z firmowymi decydentami Łukawska zapewnia: - Coś z tym zrobimy.
- Z czym dokładnie? - chcę wiedzieć.
- Z dzikim handlem - mówi przedstawicielka Polimeni.
Tylko że handel wcale nie jest dziki, bo firma zgodziła się na łóżka z butami, tekturowe pudła z jedzeniem i pobiera za to opłaty.
- Proszę zadzwonić pod koniec tygodnia, to podam, co dokładnie zrobimy - proponuje.
Oby nie było jak ze szczegółami o początku inwestycji, które Polimeni podaje od wiosny 2007.
"Coś" z Puchatkiem obiecuje zrobić także spółdzielnia mieszkaniowa Śródmiejska. Obiecuje zresztą od dawna. - Ale mimo kilku lat rozmów nie porozumieliśmy się z trzema pozostałymi właścicielami budynku - wyznaje prezes Bogusław Puch. - Wszyscy plany mieli piękne i dalekosiężne, ale gdy przyszło do podliczania kosztów, nic z tego nie wyszło.
Puch ostrzega więc: - Puchatek jeszcze postraszy.
W tym roku Śródmiejska ma zlecić projekt remontu elewacji, ale ten - wymiana okien i malowanie - ma potrwać nawet trzy lata. I - zdaje się - nie mamy co marzyć, że zewnętrzne ściany zostaną pomalowane tak, by udawały szereg starych kamieniczek. - Jeśli to by się miało okazać kosztowne, ograniczymy się do zwykłego malowania - mówi Puch.
A co na to wszystko władze miasta? Nic, choć rzecznik magistratu Ireneusz Leśnikowski zapewnia: - Wygląd Puchatka i Merkurego od kilku lat jest przedmiotem szczególnego zainteresowania władz miasta. Staramy się namówić właścicieli do inwestowania w te nieruchomości i zmianę ich oblicza.
Leśnikowski nawet wylicza, jak starają się to zrobić. Oto prezydent już cztery lata temu uczestniczył w rozmowach współwłaścicieli Puchatka. Ze skutkiem - jak wyżej, czyli żadnym. - Liczymy na rozwiązanie tej sytuacji - twierdzi jednak niezrażony rzecznik. - Jeśli strony dojdą do porozumienia, urząd może pomóc w poszukiwaniu źródeł finansowania w ramach dostępnych funduszy unijnych.
- A co z Merkurym? Nie można by Polimeni jakoś zmusić do uporządkowania obiektu i terenu wokół? - pytam.
- Przecież nie będą inwestować w coś, co ma być zburzone - oburza się Leśnikowski. Najwyraźniej nie jest w stanie pojąć różnicy między "inwestowaniem" a "porządkowaniem". Zapomina, że nawet Polimeni nie wie, kiedy zacznie inwestycję. Z dumą za to przypomina, że w maju tego roku prezydent zawarł z wiceprezesem Polimeni porozumienie w sprawie przebudowy układu komunikacyjnego wokół Galerii Częstochowskiej, w myśl którego Polimeni już zmodernizowało dojazd od al. Wolności, a w przyszłości ma dołożyć 3 mln zł na remont II Alei, dokładnie - przebudowę mostu nad torami PKP. Teraz miasto czeka, aż Polimeni zacznie inwestycję.
Oby przy wyremontowanej w końcu II Alei - podobnie jak to nadal jest z melaminami w III Alei - nie straszył ciągle sypiący się Merkury.
dorota.steinhagen@czestochowa.agora.pl