Nie Warszawa, nie Sosnowiec, nie Gdańsk, nie Sopot, a Frankfurt nad Menem jest miejscem, w którym rynek nieruchomości jest rozgrzany najbardziej na świecie. Tak przynajmniej wynika z analiz szwajcarskiego banku UBS. Jak stwierdza w swoim raporcie, jeśli gdziekolwiek mogłaby pęknąć bańka na rynku nieruchomości, to właśnie w tym niemieckim mieście.
W innych nie jest jednak o wiele lepiej. Na szczycie indeksu szwajcarskich analityków ledwie kilka lat temu plasowało się Monachium. Teraz podwyżki dotarły już nawet na przedmieścia.
Według autorów raportu, życie w centrach miast stało się mniej atrakcyjne. Główny powód? Pandemia COVID-19. A w szczególności bardziej dotkliwy dla właścicieli mieszkań lockdown.
Także aktywność gospodarcza przeniosła się z centrów miast pełnych biurowców w rejony bardziej oddalone. Wraz z tym trendem w tych regionach wzrósł popyt na nieruchomości.
UBS publikuje listę miast, w których kupowanie mieszkania może okazać się - w dłużej perspektywie - utratą przynajmniej części pieniędzy. Nieruchomości są tu bowiem przeszacowane.
Najwyższy wskaźnik, wynoszący 2,16, który określa, jak duże jest ryzyko pęknięcia bańki, odnotowano oczywiście we Frankfurcie. Niewiele niższe jest w Toronto (2,02). czy Hongkongu (1,90).
W Monachium wysokość wskaźnika oszacowano na 1,84, niemal identyczną wartość osiągnął w Zurychu (1,83). Niższy, bo wynoszący 1,66 odnotowano dla Vancouver. Sztokholm może "pochwalić się" wskaźnikiem na poziomie 1,62 proc.
Pierwszą dziesiątkę zamykają Paryż (1,59) oraz Amsterdam (1,58). Pełna wersja raportu jest dostępna na stronach banku UBS.