Wiele wskaźników potwierdza, że polska gospodarka rozwija się w szybkim tempie. Załamanie wywołane epidemią koronawirusa minęło, bo PKB zwiększy się w trzecim kwartale tego roku, zgodnie z szacunkami, o blisko 11 proc. względem roku poprzedniego. Szybko rosną też wynagrodzenia w przedsiębiorstwach - w tempie blisko 12 proc.
Równie rozgrzany jest rynek nieruchomości. Dane za drugi kwartał, które przytacza "Dziennik Gazeta Prawna", są rekordowe, bo wartość udzielonych kredytów hipotecznych osiągnęła łącznie 22 mld zł. To o 23 proc. więcej, niż w pierwszym kwartale i o 64 proc. więcej niż rok temu - wynika z raportu firmy analitycznej Amfronm Safrin. - Pod względem wartości udzielonych kredytów, sektor bankowy osiągnął wynik wszech czasów - czytamy w raporcie.
Powody tej gorączki to z jednej strony dobra sytuacja gospodarstw domowych, a z drugiej tanie kredyty. Uwzględniając inflację ich realne oprocentowanie jest ujemne i sięga -3 proc. Inflacja sięga bowiem 5-6 proc.
Eksperci HRE Investments przewidują, że w 2021 roku ceny mieszkań w Polsce wzrosną o co najmniej 10 proc. Ale już w przyszłym roku ceny mają rosnąć wolniej, w tempie co najwyżej kilku procent. Powody? Deweloperzy już dziś dwoją się i troją, by dostarczyć na rynek odpowiednią ilość mieszkań. Świadczy o tym liczba pozwoleń, która jest o 42 proc. wyższa, niż rok temu. A jednocześnie najwyższa w historii. Zdaniem ekspertów HRE zbliża się okres, w którym podaż zacznie równoważyć popyt. To, czego wciąż nie wiadomo, to jak duża jest granica wzrostu, za którą rozpocznie się równowaga.
Są i inne czynniki, które zapał do kupowania nieruchomości mogą chłodzić. Tzw. rekomendacja S wydana przez Komisję Nadzoru Finansowego ogranicza możliwość udzielania kredytów na okres dłuższy niż 25 lat. Popyt mogą też ograniczyć rosnące koszty kredytu - w ciągu roku wysokość raty ma zwiększyć się o średnio ok. 5 proc. W kolejnym kredyty mogą zdrożeć już o 10 proc.
Rynek nieruchomości nigdy nie był jednolity, dlatego zmiany, które nadchodzą, dotyczyć będą poszczególnych rejonów Polski w różnym stopniu. Dziś mieszkań brakuje przede wszystkim w dużych miastach i to one najdłużej będą bronić się przed równowagą cenową. Kolejnym czynnikiem, który spadek cen może spowalniać, jest coraz większa popularność mieszkań na wynajem. Zagraniczne fundusze ostrą sobie zęby na polski rynek i coraz częściej dokonują masowych transakcji - kupują pakiety kilkuset mieszkań.
Mieszkania wciąż będą atrakcyjne dla inwestorów, bo lokaty stały się nieopłacalne. Dopóki inflacja będzie utrzymywać się na wysokim poziomie, ci, którzy mają pieniądze, wciąż będą liczyć, że ich ulokowanie w nieruchomościach się opłaci.