Mieszkania by staniały, gdyby bezrobocie wzrosło? Tak wynika z badań tolerancji cen mieszkań

Ceny mieszkań nadal rosną, a większość lokali z rynku pierwotnego schodzi na pniu. Co może zatrzymać wzrost cen? Bezrobocie. Brzmi trochę absurdalnie, ale taki wniosek można wysnuć, analizując badania dotyczące nastrojów zakupowych mieszkań.

Człowiek kupuje emocjami i jest to fakt dobrze udokumentowany i znany. Ale w przypadku zakupu nieruchomości emocje schodzą na drugi plan, prawda? Niekoniecznie. Mimo dłuższego, niż zakup bułek w sklepie, czasu transakcji emocje są nadal bardzo ważne. 

Kupuje się emocjami

W siedmiu największych miastach Polski ceny mieszkań wzrosły w drugim kwartale o 9,3 procent, licząc rok do roku, podało NBP. W pierwszym kwartale było to 6,1 proc. Drugi kwartał był zatem pierwszym momentem od początku pandemii, gdy ceny rosły szybciej niż wcześniej. 

Na szybki wzrost cen wpływa wiele elementów. To ceny zakupu gruntu, czy rosnące koszty robocizny i materiałów. Ale jest jeszcze jeden istotny parametr, który sprawia, że mieszkania drożeją. To nastroje kupujących. Towar kosztuje przecież tyle, ile jest w stanie zapłacić konsument. Z mieszkaniami jest podobnie. 

Bezrobocie wyhamowałoby ceny mieszkań?

Ignacy Morawski, szef zespołu SpotData.pl, przedstawił ostatnio ciekawą analizę. Powiązał on ceny mieszkań z indeksem obaw przed bezrobociem. Wyniki okazały się wyjątkowo ciekawe. Wynika z nich, że im niższe zagrożenie bezrobociem, tym wyższe jest tempo wzrostu cen mieszkań. Swoją analizę przedstawił dokładnie w "Pulsie Biznesu". 

 

Sprawdź za darmo średnie ceny nieruchomości w swojej okolicy >>> 

Ponadto, całkiem trafnie zauważył, że obawy przed bezrobociem to główny aspekt, na który zwracają uwagę przyszli nabywcy nieruchomości. Z badań wynika, że obawy przed bezrobociem są na pierwszym miejscu rozterek przyszłych kupujących. Dopiero na kolejnych miejscach jest dynamika kredytu hipotecznego czy podaż pieniądza. Nawet poziom wynagrodzenia nie jest tak istotny w decyzji zakupowej jak obawy przed utratą pracy. 

A ta jest niska. W lipcu br. bezrobocie wyniosło jedynie 5,8 procent, podało Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii. Oznacza to, że pracy jest sporo i można nawet mówić o rynku pracownika. W takiej sytuacji Polacy nie boją się utraty pracy i są bardziej skłonni do dużych zakupów, niż w przypadku, gdyby obawiali się rychłej jej utraty. 

Nie można więc wykluczyć, że w analizie Morawskiego może być sporo racji. Ale wynikałoby z tego też tyle, że by ceny mieszkań przynajmniej ustabilizowały się, bezrobocie powinno wzrosnąć. A tego na pewno nikt by nie chciał. 

Źródło: bankier.pl