Właściciele niektórych domów jednorodzinnych w Gdańsku muszą znaleźć w kieszeni spore pieniądze. Nałożono na nich tzw. opłatę adiacencką. Za co? Za to, że wartość ich nieruchomości wzrosła po podłączeniu do kanalizacji sanitarnej - donosi Trojmiasto.pl.
Opłata jest konsekwencją ustawy o gospodarce nieruchomościami. Wysokość daniny jest ustalana przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta na podstawie opinii rzeczoznawcy majątkowego.
- To nowy pomysł wyciągania dodatkowych pieniędzy do kasy miasta? Nigdy wcześniej ta opłata nie była praktykowana. Nie dość, że mieszkańcy Gdańska rozwijają dzielnice poprzez budowę domów, co prowadzi do rozwoju usług na danych terenie i skutkuje dodatkowymi wpływami do budżetu, to obecnie miasto ściąga dodatkowy haracz - napisał do nas jeden z mieszkańców w rozmowie z serwisem Trojmiasto.pl.
Nałożenie podatku nie powinno zaskoczeniem. Stawkę procentową opłaty uchwala Rada Miasta. W Gdańsku opłata ta jest nakładana od ponad 25 lat.
Informacje o poborze opłaty adiacenckiej dostali w ostatnim czasie mieszkańcy m.in. ul. Kazimierza Wiłkomirskiego i ul. Radarowej w Klukowie. I mocno się zdziwili. Wysokość daniny może sięgnąć nawet kilku tysięcy złotych.
Opłata może być nałożona na niemal każdego właściciela nieruchomości. Została wprowadzona w celu finansowania działań związanych z infrastrukturą, takimi jak budowa dróg, kanalizacji czy innych udogodnień dla nowych osiedli.
Opłata ta jest pobierana od właścicieli nieruchomości, którzy chcą uzyskać pozwolenie na budowę nowego obiektu lub rozbudowę istniejącego. Jej wysokość zależy od wielu czynników, takich jak lokalizacja, wielkość działki czy planowane inwestycje. Celem opłaty adiacenckiej jest zapewnienie odpowiednich środków na rozwój infrastruktury miejskiej i dostosowanie jej do potrzeb rosnącej liczby mieszkańców.
