Lokatorzy z piekła rodem - Listy czytelników

W poprzednim tygodniu przedstawiliśmy losy czytelników, którzy mieli przykre doświadczenia z właścicielami wynajmowanych mieszkań. Teraz kolei na rewanż. Oddajemy głos właścicielom. Ich skarg jest naprawdę sporo, a uwagi z poprzedniego tygodnia wydają się błahe w porównaniu do tego jak potrafią się zachować najemcy. I wcale nie muszą to być przypadki skrajne jak dziki lokator.

"Wynajmuję mieszkanie które w domyśle ma być dla córki. Ale ona na razie nie chce tego brać na siebie, więc żeby nie stało same to je wynajmuje. Nie chce dużo. Myślę, że nawet trochę poniżej jego wartości. Ale mam strasznego pecha do lokatorów. Najpierw miałem pana który od samego początku wydawał mi się podejrzany, ale staram się być wyrozumiały. Od samego początku nie płacił i nie mogłem się z nim skontaktować. A najgorsze że lubił wypić i imprezować. Sąsiedzi zgłaszali MNIE do zarządu spółdzielni, a nawet nic nie wiedziałem. Wypowiedziałem umowę. To mnie zwyzywał i nazwał krętaczem. Musiałem z własnych pieniędzy pokryć rachunki za trzy miesiące, nie mówiąc o tym, że nie otrzymałem czynszu. No i kaucji też nie miałem bo o nią nie prosiłem.

Później miałem lokatorkę, starszą panią. Też wydała mi się podejrzana, ale żeby kobieta robiła jakieś cyrki to nie dowierzałem. I znowu podobny problem. Nie płaciła na czas, albo płaciła połowę. Albo nie mogłem się z nią spotkać. Przekładała spotkania. Nawet o trzy tygodnie. W końcu powiedziałem jej że ma się wyprowadzić to się rozpłakała, że nie ma gdzie mieszkać. Dałem jej miesiąc. Po miesiącu przyszedłem z młodą parą z dzieckiem. Umówiłem się z lokatorką że przyjedzie młode państwo i żeby trochę ogarnęła w mieszkaniu. Wchodzimy do mieszkania, a w nim normalnie smród papierosów, jakby tam była knajpa. W łazience na umywalce pogaszone pety w sitku, pozdejmowane żyrandole tak że kable tylko było widać. I ona od razu do nich, że mieszkanie jest do dupy. Że jest drogie w utrzymaniu i że jedno z okien jest popsute. Nie wiedziałem gdzie oczy podziać. Na szczęście mężczyzna który przyjechał był chłopakiem po studiach architektonicznych, obejrzał najpierw okolicę i stwierdził, że mieszkanie mu się podoba. Twardo zapytał w moim imieniu kiedy się lokatorka wyprowadza bo on chce jak najszybciej się wprowadzić. Mój Boże. Od tamtej pory nie mam problemów, nowi lokatorzy mieszkanie długo wietrzyli, wysprzątali a facet okno sobie sam naprawił. Siedzą już prawie rok i jest spokój. Choć czasami się spóźniają z opłatami, ale nie miałem z nimi większych problemów. Ale Ci wcześniejsi. Panie dopomóż, jak się takich spotyka. "

Piotr

"Wynajmuję mieszkanie już ładnych parę lat. I rzadko kiedy nie mam problemów z lokatorami. Udostępniam mieszkanie już urządzone. Trzeba mieć jedynie ubrania i pościel. A tak wszystko jest. Nawet garnki czy sztućce. Ostatnia para jaka mieszkała była fenomenalna. Para z małym dzieckiem. Płacili regularnie i  niby nie było problemów. W końcu pod koniec roku, mówią że się wyprowadzają. Stwierdziłam, że nie będę zatrzymywać. Ich wola. Mieszkanie sprawdziłam tak pobieżnie bo nie spodziewałam się niczego złego. Gdy później poszłam je przygotować pod nowych lokatorów zobaczyłam, że ściany w kuchni poplamione. A jedno z łóżek śmierdziało moczem. Pewnie starali się córkę oduczyć sikać do łóżka. Ale nie zapierali tego czy jak? Koniec końców łóżko jednak tak capiło, że musiałam je wyrzucić i kupić nowe. Niby nic takiego, ale niesmak pozostał."

Małgorzata

Miałem do wynajęcia mieszkanie pod klucz. Przyjechał je obejrzeć mężczyzna z dziewczyną. Na budowie robił to i znał się na robocie. Więc wspólnie ustaliliśmy, że zamiast pierwszego czynszu to on sobie to mieszkanie wyremontuje. Zgodziłem się. Wydawało mi się, że to bardzo dobry układ. Przyjechałem po miesiącu i obejrzeć mieszkanie. No naprawdę ładnie zrobił. Mieszkanie odnowione, pozakładane kontakty, pomalowane. Byłem bardzo zadowolony. Przez dwa lata z hakiem. Zero problemów. Nic. Ale nagle się okazało, że pan się wyprowadził i teraz pracuje w Niemczech. Straciłem z nim jakikolwiek kontakt. W mieszkaniu została jego dziewczyna. Przestała płacić regularnie. Sprowadziła sobie jakiegoś innego faceta. Nic mi do tego, ale przestali w ogóle płacić. Wiec zażądałem, żeby się wyprowadzili. Po tygodniu przyjechałem ich ponaglić, ale mieszkanie już stało puste. Gniazdka powyrywane ze ścian i zabrane. Wszystkie sitka i klozet (!!!) zalepione pianką. I zostawiona kartka, że po prostu zabrali to co im się należało. Jak tak wygląda rynek wynajmu to już chyba wolę, żeby to stało puste

"Wynajmuję mieszkanie które w domyśle ma być dla córki. Ale ona na razie nie chce tego brać na siebie, więc żeby nie stało same to je wynajmuje. Nie chce dużo. Myślę, że nawet trochę poniżej jego wartości. Ale mam strasznego pecha do lokatorów. Najpierw miałem pana który od samego początku wydawał mi się podejrzany, ale staram się być wyrozumiały. Od samego początku nie płacił i nie mogłem się z nim skontaktować. A najgorsze że lubił wypić i imprezować. Sąsiedzi zgłaszali MNIE do zarządu spółdzielni, a nawet nic nie wiedziałem. Wypowiedziałem umowę. To mnie zwyzywał i nazwał krętaczem. Musiałem z własnych pieniędzy pokryć rachunki za trzy miesiące, nie mówiąc o tym, że nie otrzymałem czynszu. No i kaucji też nie miałem bo o nią nie prosiłem.
Później miałem lokatorkę, starszą panią. Też wydała mi się podejrzana, ale żeby kobieta robiła jakieś cyrki to nie dowierzałem. I znowu podobny problem. Nie płaciła na czas, albo płaciła połowę. Albo nie mogłem się z nią spotkać. Przekładała spotkania. Nawet o trzy tygodnie. W końcu powiedziałem jej że ma się wyprowadzić to się rozpłakała, że nie ma gdzie mieszkać. Dałem jej miesiąc. Po miesiącu przyszedłem z młodą parą z dzieckiem. Umówiłem się z lokatorką że przyjedzie młode państwo i żeby trochę ogarnęła w mieszkaniu. Wchodzimy do mieszkania, a w nim normalnie smród papierosów, jakby tam była knajpa. W łazience na umywalce pogaszone pety w sitku, pozdejmowane żyrandole tak że kable tylko było widać. I ona od razu do nich, że mieszkanie jest do dupy. Że jest drogie w utrzymaniu i że jedno z okien jest popsute. Nie wiedziałem gdzie oczy podziać. Na szczęście mężczyzna który przyjechał był chłopakiem po studiach architektonicznych, obejrzał najpierw okolicę i stwierdził, że mieszkanie mu się podoba. Twardo zapytał w moim imieniu kiedy się lokatorka wyprowadza bo on chce jak najszybciej się wprowadzić. Mój Boże. Od tamtej pory nie mam problemów, nowi lokatorzy mieszkanie długo wietrzyli, wysprzątali a facet okno sobie sam naprawił. Siedzą już prawie rok i jest spokój. Choć czasami się spóźniają z opłatami, ale nie miałem z nimi większych problemów. Ale Ci wcześniejsi. Panie dopomóż, jak się takich spotyka. "

Piotr

"Wynajmuję mieszkanie już ładnych parę lat. I rzadko kiedy nie mam problemów z lokatorami. Udostępniam mieszkanie już urządzone. Trzeba mieć jedynie ubrania i pościel. A tak wszystko jest. Nawet garnki czy sztućce. Ostatnia para jaka mieszkała była fenomenalna. Para z małym dzieckiem. Płacili regularnie i  niby nie było problemów. W końcu pod koniec roku, mówią że się wyprowadzają. Stwierdziłam, że nie będę zatrzymywać. Ich wola. Mieszkanie sprawdziłam tak pobieżnie bo nie spodziewałam się niczego złego. Gdy później poszłam je przygotować pod nowych lokatorów zobaczyłam, że ściany w kuchni poplamione. A jedno z łóżek śmierdziało moczem. Pewnie starali się córkę oduczyć sikać do łóżka. Ale nie zapierali tego czy jak? Koniec końców łóżko jednak tak capiło, że musiałam je wyrzucić i kupić nowe. Niby nic takiego, ale niesmak pozostał."

Małgorzata

"Miałem do wynajęcia mieszkanie pod klucz. Przyjechał je obejrzeć mężczyzna z dziewczyną. Na budowie robił to i znał się na robocie. Więc wspólnie ustaliliśmy, że zamiast pierwszego czynszu to on sobie to mieszkanie wyremontuje. Zgodziłem się. Wydawało mi się, że to bardzo dobry układ. Przyjechałem po miesiącu i obejrzeć mieszkanie. No naprawdę ładnie zrobił. Mieszkanie odnowione, pozakładane kontakty, pomalowane. Byłem bardzo zadowolony. Przez dwa lata z hakiem. Zero problemów. Nic. Ale nagle się okazało, że pan się wyprowadził i teraz pracuje w Niemczech. Straciłem z nim jakikolwiek kontakt. W mieszkaniu została jego dziewczyna. Przestała płacić regularnie. Sprowadziła sobie jakiegoś innego faceta. Nic mi do tego, ale przestali w ogóle płacić. Wiec zażądałem, żeby się wyprowadzili. Po tygodniu przyjechałem ich ponaglić, ale mieszkanie już stało puste. Gniazdka powyrywane ze ścian i zabrane. Wszystkie sitka i klozet (!!!) zalepione pianką. I zostawiona kartka, że po prostu zabrali to co im się należało. Jak tak wygląda rynek wynajmu to już chyba wolę, żeby to stało puste. "

siteq