W czerwcu pisaliśmy już w podobnym tonie o tym, jak deweloperzy zrywają umowy podpisane przed rokiem lub dwoma z klientami, którzy wówczas kupowali tzw. dziurę w ziemi. Teraz sprawa nabrała jeszcze większego rozpędu, a pośrednicy potrafią zrezygnować ze sprzedaży w dosłownie kilka godzin, gdy przyjdzie klient z większym portfelem.
Dawniej mówiło się "kiedyś to były czasy", obecnie mawia się "teraz to nie ma czasów". Ta zmiana w podejściu do wielu spraw dużo mówi o obecnej sytuacji na rynku nieruchomości. Posiadanie wkładu własnego, szybka decyzja o zakupie, a nawet wpłacanie zadatku i podpisanie umowy przedwstępnej nie gwarantuje wcale tego, że mieszkanie uda się kupić.
Brzmi strasznie? Owszem, ale takie sytuacje się zdarzają i jedną z nich opisuje na blogu "Subiektywnie o finansach" dziennikarz Ireneusz Sudak. Jeden z czytelników opisał swoją historię w następujący sposób. Wraz z żoną znaleźli mieszkanie, pojechali je obejrzeć. Natychmiast podpisali umowę przedwstępną i wpłacili wymagany zadatek. Następnie pobiegli do banku, by ustalić szczegóły kredytu. Gdy już mieli wstępną decyzję na ręku, okazało się, że... pośrednik mieszkanie już sprzedał, a zadatek powiększony o drugie tyle (zgodnie z umową) im zwróci.
Sprawdź za darmo średnie ceny nieruchomości w swojej okolicy >>>
Z jednej strony, para może się cieszyć z dodatkowych 10 tys. zł, z drugiej strony straciła możliwość zakupu ciekawego mieszkania. Sam pośrednik tłumaczył swoją decyzję faktem, że trafił się klient, który był w stanie zapłacić dużo więcej. Na tyle więcej, że pośrednikowi opłacało się dopłacić 10 tys. zł, do zadatku, który musiał zwrócić. Teraz nie ma czasów.
Jeszcze parę lat temu pośrednicy i deweloperzy byli skłonni na klienta nawet zaczekać. Gdy ten dodatkowo mógł posiłkować się wpłatą zadatku, to był traktowany niemal jak król. W grę wchodziły również negocjacje ceny, często sięgające nawet 10 procent wartości mieszkania. A często zdarzały się i wyższe "obniżki", byle by sprzedać ostatnie mieszkania i zamknąć projekt.
Ekspert wspomina również czasy, gdy wystarczyło... słowo, że mieszkanie zaczeka na konkretnego kupca.
- W „normalnych" czasach wystarczy umowa dżentelmeńska i uścisk dłoni. W ostateczności przedwstępna umowa i zadatek. Ale czasy nie są normalne. A zakup nieruchomości często jest uzależniony od uzyskania finansowania w banku lub od tego, czy jesteśmy w stanie szybko zorganizować pieniądze. Przygotowanie aktu notarialnego też może trwać wystarczająco długo, by ktoś wymarzone mieszkanie nam sprzątnął sprzed nosa - tłumaczy na łamach bloga "Subiektywnie o finansach" Ireneusz Sudak.
Źródło: subiektywnieofinansach.pl