Rynek nieruchomości zareagował na epidemię koronawirusa, jednak nie w sposób, jaki przewidywali najbardziej sceptyczni komentatorzy. Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, w rozmowie z Domiporta.pl zapewnił, że pierwsze dane, jakie spływają do niego z banków, wcale nie mówią o gwałtownym załamaniu zainteresowaniem mieszkaniami czy diametralnej zmianie podejścia banków do udzielania kredytów.
Ekspert zastrzegł, że na pełen obraz sytuacji na rynku nieruchomości trzeba będzie poczekać kilka miesięcy. Wyjaśnił jednocześnie, że pierwsze informacje można uznać za optymistyczne.
- Rynek mieszkaniowy jest uznawany za bezpieczną przystań dla kapitału nie bez kozery - stwierdził ekspert, dodając, że podczas ostatniego kryzysu spadki cen nieruchomości były pięciokrotnie niższe, niż przeceny na rynkach giełdowych.
Zdaniem eksperta kryzysowa sytuacja na rynku nieruchomości może doprowadzić do uruchomienia zewnętrznych inwestorów. Ponadto Polacy, którzy trzymają na kontach setki miliardów złotych, mogą dojść, zdaniem Turka, do wniosku, że w obliczu dużej inflacji i niskich odestek od lokat, nieruchomości są atrakcyjne.
- Inwestorzy szukający okazji są aktywni od samego początku epidemii - zapewnił Turek.
Ekspert zastrzegł, że, to jak bardzo koronawirus wpłynie na rynek nieruchomości, zależy od czasu trwania epidemii. Przypomniał jednak, że poprzedni kryzys ceny mieszkań obniżył w stopniu nieznacznym.
- Ostatni kryzys spowodował w Polsce spadek cen - między rokiem 2009 a 2012 - czyli przez trzy lata, o 15-20 proc. Ale wtedy startowaliśmy z zupełnie innego poziomu, mieliśmy faktycznie do czynienia z bańką na rynku mieszkaniowym - wyjaśnił Bartosz Turek. I wyliczył, że w 2008 roku roczna pensja wystarczała na zakup mniej niż sześciu metrów kwadratowych w dużym mieście. W roku 2019 wynagrodzenie umożliwiało już zakup dziewięciu metrów kwadratowych.
Na podstawie tych danych Turek stwierdził, że nie spodziewa się w najbliższym czasie gwałtownego spadku cen nieruchomości.
Turek wyjaśniał też, że od ostatniego kryzysu sytuacja gospodarcza Polski i Polaków znacznie się poprawiła. Na rynek mieszkaniowy wpływ ma nawet program 500 plus. Na stabilność rynku nieruchomości wpływa też polityka banków. Z jednej strony dają one dostęp do wakacji kredytowych - spłatę zobowiązań można zawiesić nawet na pół roku. Z drugiej strony ci, którzy popadną w naprawdę duże problemy, mogą skorzystać z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Ten mechanizm umożliwia uzyskanie nieoprocentowanej pożyczki, z której możemy miesięcznie spłacać do 2 tys. zł za zaciągnięty kredyt.
Odpowiedź banków na epidemię koronawirusa powinna raczej cieszyć wszystkich zainteresowanych kupnem - większość banków wnioski przyjmuje tak jak do tej pory. Oczywiście podobnie jak przed wybuchem epidemii preferowane są osoby z większym wkładem własnym.
- Póki co te dane, które mamy nie świadczą o tym, żebyśmy mieli do czynienia z jakąś katastrofą na rynku nieruchomości, wręcz przeciwnie - podsumował ekspert.