Kredytobiorcy, którzy zaciągnęli zobowiązania we franku szwajcarskim, coraz częściej oddają sprawy do sądów. Z najnowszych danych wynika, że ofensywa frankowiczów wcale nie zmalała. Jak informuje portal ruchu społecznego Stop Bankowemu Bezprawiu w pierwszym kwartale 2022 r. nastąpił skokowy wzrost rozstrzygniętych spraw o kredyty frankowe.
Sądy wydały 2142 orzeczenia. Oznacza to pięciokrotny wzrost liczby wyroków w stosunku do pierwszego kwartału 2021 roku. Łączna liczba spraw toczących się w sądach, które dotyczą kredytów we frankach szwajcarskich, sięgnęła już 135 000. Ogólna kwota zobowiązań sięga 25 miliardów złotych. Na podkreślenie zasługuje też fakt, że 95 proc. wyroków, które zapadają w pierwszej instancji, są na korzyść kredytobiorców. Nieco gorszą wiadomością jest to mu, że frankowicze najczęściej wciąż czekać muszą na wyroki drugiej instancji. Obecnie średni czas oczekiwania na prawomocny wyrok wynosi całkiem sporo, bo 4 lata.
Statystyki mogą jednak przyspieszyć, ponieważ przed rokiem powołano specjalny wydział sądu w Warszawie, który specjalizuje się tylko w tego typu sprawach. Łącznie problemami sporów z bankami zajmuje się już 19 sędziów.
O znaczącym przyspieszeniu spraw trudno jednak marzyć. W pierwszym kwartale tego roku przybyło bowiem aż 16 tys. nowych spraw. Wyroków tymczasem zapadło zaledwie nieco ponad 2100. Nawet podwojenie wydajności sądów oznaczałoby, że rocznie w pierwszej instancji może zostać rozstrzygniętych nawet 20 000 spraw.
Wciąż możliwe też, że kwestie kredytów we frankach szwajcarskich ostatecznie rozstrzygnie rząd. Musiałby się on jednak zdecydować na któryś z kilku scenariuszy, według których spory z bankami byłyby zamykane. Komisja Nadzoru Finansowego wylicza, jakie opcje wchodzą w grę. W pierwszym scenariuszu, przytoczonym przez portal Subiektywnie o finansach, możliwe jest przewalutowanie kredytu frankowego na złotówki i przyjęcie stawki WIBOR. To rozwiązanie kosztowałoby ponad 34 miliard zł. W drugim wariancie kredyt jest przewalutowany, ale według korzystniejszej dla kredytobiorcy stawki LIBOR. To rozwiązanie kosztowałoby system bankowy 78,5 mld - wynika z szacunków KNF.
Kolejna opcja zakłada unieważnienie umowy kredytowej przy jednoczesnym zwrocie kapitału i kosztu udzielenia tego kapitału. Rozwiązanie kosztowałoby sektor bankowy 70 miliardów złotych. Kolejny w scenariuszu doszłoby do unieważnienia umowy kredytu, a zwrot dotyczyłby tylko samego kapitału. Bez kosztu kapitału. Ten wariant kosztowałby ponad 100 miliardów złotych. W ocenie ekspertów jest najmniej prawdopodobny. Ostatni ze scenariuszy zakłada zwrot kapitału oraz odsetek. I ten - kosztujący banki 234 miliard zł - scenariusz uznawany jest za nierealny. O tym, które z rozwiązań wcielone będzie w życie, zdecydować może tylko rząd.