Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, zapowiedział zaostrzenie przepisów dotyczących spółdzielni mieszkaniowych. Halina Stankiewicz, likwidatorka jednej z nich, w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" przyznaje, że w swojej karierze spotkała się z wieloma patologicznymi sytuacjami dotyczącymi spółdzielni.
Znalazłem mieszkanie, znalazłem dom. Znalazłem serwis, na którym są.
- Patologii jest dużo. Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że jedynie ok. 30 proc. spółdzielni jest zarządzanych sensownie. W pozostałych są większe lub mniejsze nieprawidłowości. Czasem drobne, ale często to bardzo poważne kwestie, wręcz o kryminalnym charakterze - stwierdziła.
Stankiewicz stwierdza, że problemem bywa nawet kwestia odwoływania prezesów. Wielu z nich boi się bowiem jawności.
- Standardem jest zlecanie usług za zawyżone ceny, obliczanie opłat za lokale według widzimisię prezesów - wyjaśnia ekspertka. Dodaje też, że wśród poważniejszych win niektórych spółdzielni wymienić można np. sprzedaż lokali wraz z lokatorami.
Kwestia spółdzielni mieszkaniowych ma zostać uregulowana na nowo. Sebastiana Kaleta, wiceszef resortu sprawiedliwości, zdradza, że jedną z rozważanych zmian jest sposób powoływania zarządów spółdzielni oraz ich prezesów. Wedle dziś obowiązujących przepisów władze wybierają rady nadzorcze. Możliwe, że to się zmieni - prezesa wybiorą członkowie spółdzielni. Możliwe, że wybory będą odbywać się przez internet.
Prezesem spółdzielni mieszkaniowej nie można by też być przez dekady. Przepisy przewidują bowiem wprowadzenie pięcioletniej kadencji. Wraz z prezesem ze stanowisk odchodziliby też członkowie zarządu spółdzielni.
Zdaniem Stankiewicz w wielu spółdzielniach walne gromadzenie przeprowadzane jest według wątpliwych zasad - zebranie, na którym wybierany jest prezes, odbywa się na przykład odległości kilkunastu kilometrów od miejsca zamieszkania spółdzielców.