51 proc. Polaków w wieku od 25 do 31 lat wciąż mieszka z rodzicami - wynika z oficjalnych danych Eurostatu za rok 2022. Nic więc dziwnego, że dla wielu osób mieszkanie jest na wagę złota. Wielu na wynajęcie mieszkania na zasadach rynkowych po prostu nie stać, dla takich osób często jedynym ratunkiem jest mieszkanie komunalne.
Taki właśnie lokal otrzymała rodzina Rzeszotów z Wrocławia. Wymagał kapitalnego remontu. Nowi lokatorzy na przeprowadzenie go wykorzystali wszystkie oszczędności, zaciągnęli też kredyt.
- Łazienka była w bardzo złym stanie. Stała w niej stara, malutka wanienka, na ścianach były stare, poobijane kafelki. W kuchni i na podłodze położone były płyty OSB. Do tego stare drzwi i ściany w opłakanym stanie. To, co zrobiliśmy, to nie był remont, to była właściwie budowa mieszkania - relacjonuje Dorota Rzeszot w rozmowie z TVN.
Krótko po tym, jak prace dobiegły końca, rodzina usłyszała, że... ma się wyprowadzić. Lokalne władze przeprowadziły bowiem ocenę stanu technicznego kamienicy i oceniły, że nie nadaje się ona do zamieszkania.
- Poczułam się oszukana. Myślałam, że ludzie, którzy zajmują jakieś stanowiska urzędnicze, to ludzie kompetentni. Nie powinno dojść do takiej sytuacji, żeby wskazywać komuś mieszkanie do remontu. Okazało się, że w tym czasie, kiedy wykonywaliśmy remont, było już wiadomo, że mieszkańcy będą z tego budynku wysiedleni - twierdzi pani Dorota.
Małżeństwo w rozmowie z dziennikarzami przyznaje, że na remont mieszkania zaciągnęli kredyt w wysokości 80 tys. zł, a przez to, że jest on długoterminowy, rata jest wysoka. Zakres prac był szeroki - najemcy wymienili instalacje, piec, podłogi, wyposażenie kuchni, łazienki.
Rodzina Rzeszotów zwróciła się do władz Wrocławia z wnioskiem o zwrot poniesionych kosztów. Początkowo urzędnicy wydali zgodę, dwa tygodnie później ją jednak wycofali. Stwierdzili, że rodzinie przyznano już nowe mieszkanie komunalne, a w takim wypadku zwrot za przeprowadzony remont nie jest zależny.
Sebastian Lorenc, wiceprezydent Wrocławia, przyznaje, że sytuacja jest nietypowa. - Zleciłem dogłębną analizę tej sprawy, bo jest mi przykro, że znalazło się to w sądzie. Państwo Rzeszot powinni przyjąć lokal wyremontowany przez nas i nie byłoby żadnego problemu. Zrobimy wszystko, żeby zamknąć to jak najszybciej - zadeklarował.
Co dalej? Sprawa zwrotu środków za koszty przeprowadzonego remontu trafiła do sądu i to on zdecyduje, czy lokalne władze środki muszą jednak zwrócić.