W zeszłym roku urząd miasta Warszawy przejął kompleks budynków z powodu niezapłaconych należności. Pierwszym pomysłem, było przekazanie zajętych mieszkań dla napływających wówczas do stolicy uchodźców z Ukrainy. Niestety stan budynków jest fatalny i bez generalnego remontu nie można myśleć, by w "Szpiegowie" ktokolwiek zamieszkał.
Osiedle było strzeżone, a dostępu do niego bronił wysoki mur. Na terenie obiektu było przedszkole, klub osiedlowy, a nawet kino. Całość miała być samowystarczalna, by mieszkańcy byli odizolowani od reszty mieszkańców Warszawy i czuli się bezpiecznie.
Ta izolacja jednocześnie tworzyła miejskie legendy dotyczące osiedla. Wśród najbardziej popularnych są te dotyczące szpiegów, którzy mieliby przebywać na osiedlu. Stąd zresztą pochodzi przyjęta nazwa dla tego kompleksu.
Inną miejską legendą, którą warszawiacy przez lata sobie przekazywali, jest jakoby tunel łączący osiedle "Szpiegowo" z ambasadą rosyjską przy Belwederskiej 49. Obie lokalizacje dzielą w linii prostej dwa kilometry. Ale opowieści o tajnych liniach metra w Moskwie, zbudowanych bez wiedzy nikogo spoza Żelaznej Kurtyny działała na wyobraźnię i podsycała te opowieści.
Z jednym z projektantów "Szpiegowa" rozmawiał dziennikarz Onetu Piotr Halicki. Zapytał architekta Janusza Nowaka o zabudowania kompleksu i cały rys historyczny. Wśród pytań znalazło się również to dotyczące mitycznego tunelu. Jak się okazuje, zdaniem architekta nie było to wówczas możliwe, ponieważ na wysokim poziomie znajdują się w tym miejscu wody gruntowe.
- Tam jest co najwyżej tunel ciepłowniczy. Przekopanie tunelu do ambasady nie miałoby głębszego sensu. Owszem, mówiło się, że są tunele prowadzące do rosyjskiej ambasady, ale z budynków naprzeciwko, po drugiej stronie ulicy, do tzw. willi generalskich. Poza tym pod Sobieskiego 100 nie da się zrobić takich tuneli, bo tam, na głębokości ok. 1,5 m, są wody gruntowe. Nawet nie ma tam podpiwniczenia - wyjaśnił na łamach Onetu emerytowany architekt Janusz Nowak.
Zdjęcie główne: "Szpiegowo" / flickr.com / Martin