Palma w Dubaju symbolem krachu. Domy tańsze o 40 proc., niektóre w cenie materiałów budowlanych
>>> Zobacz także: W Polsce na rynku nieruchomości hossa. Jak wykorzystują to banki? Tłumaczą goście Gazeta.pl
Sztuczne wyspy w Dubaju, których historia sięga początku wieku, przez długie lata były symbolem potęgi Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Po dwudziestu latach są jednak bardziej symbolem krachu i pękającej bańki na rynku nieruchomości.
Domy tańsze o 40 proc., a i tak trudno je sprzedać
Jak wyjaśnia " Financial Times " nieruchomości, których ceny osiągnęły maksimum w roku 2014, dziś są tańsze o ok. 40 proc. Zdarzają się jednak domy sprzedawane po jeszcze bardziej okazyjnej cenie - niektóre banki, chcąc odzyskać pieniądze, decydują się bowiem na sprzedaż w cenie materiałów budowlanych. To jeszcze bardziej komplikuje sytuację właścicieli, którzy chcieliby sprzedać swoje domy.
Jak bardzo spadły ceny? Jeden z agentów nieruchomości cytowany przez brytyjski dziennik wylicza, że jego klient jest gotów zgodzić się na cenę siedmiu mln dirhamów (równowartość niecałych 2 mln dol.) Tymczasem w 2014 roku ta sama nieruchomość była warta 17 mln dirhamów, co stanowiło równowartość 4,6 mln dol.
Powolny powrót do cen sprzed lat
W najgorszej sytuacji są ci, którzy na zakup zdecydowali się tuż przed krachem. Jeden z takich właścicieli w rozmowie z "Financial Times" przyznaje, że musiał odłożyć plany związane z emeryturą o dziesięć lat. "Nieruchomości to dramat" - przyznaje.
Zmieniła się też atmosfera panująca na słynnych wyspach. Świadczy o tym chociażby fakt, że dziś rajskie plaże regularnie patrolowane są przez strażników, którzy upewniają się, że coraz mniej liczni turyści wnieśli wszelkie niezbędne opłaty.
Eksperci nie mają wątpliwości, że ceny nieruchomości w Dubaju spadły na skutek krachu na rynku ropy naftowej. Dlatego dla Polski, która nie jest w tak dużym stopniu uzależniona od cen paliw, zmiany w tym zakresie nie są tak groźne.
Analitycy nie przewidują, by rynek nieruchomości w Emiratach czekała szybka rewolucja. Ceny będą wzrastać wolno do tych z roku 2010. O powrocie do wartości z roku 2014 nikt jak na razie nawet nie marzy.