Polacy mają tendencję do przegrzewania mieszkań. Często zimą grzejniki są maksymalnie odkręcone, a okna są jednocześnie cały czas otwarte. W sytuacji, gdy grozi nam energetyczny blackout, powinniśmy z większą uwagą racjonować ciepło w naszych domach i mieszkaniach. Przykład idzie z góry. Od minister Anny Moskwy.
W pewnym momencie wywiadu gość Radia ZET sensownie zauważyła, że wszyscy powinniśmy zmienić nawyki. Wymieniła wówczas takie pomysły na oszczędności jak: wyłączanie światłą, ładowarek i niższą temperaturę w domach. Wówczas prowadzący program zapytał, czy pani minister również oszczędza.
- Dużo wcześniej, obniżając temperaturę w domu - 17 stopni w przestrzeniach wspólnych, 19 stopni w bardziej użytkowych - odpowiedziała Anna Moskwa.
Chwilę później minister środowiska odpowiedziała, że taka temperatura jej odpowiada i "jest zdrowa dla organizmu". Choć samą wypowiedź o przykręceniu ogrzewania, można uznać nie niefortunną, mając w głowie zbliżające się problemy Polaków z opałem, to nie można pani minister odmówić racji.
Według badań przeprowadzonych w 2020 roku dla Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, średnia utrzymywana temperatura wewnątrz mieszkań wynosi ok. 22 stopnie i więcej. To zdaniem ekspertów o 1-2 stopnia za dużo. Mówiąc wprost - przegrzewamy mieszkania.
Według ekspertów od ciepłownictwa (z IGCP) optymalną temperaturą w pokoju, w sezonie jesienno-zimowym jest średnio 21 stopni ciepła w dzień i ok. 18 stopni w nocy. Jeżeli mamy możliwości techniczne powinniśmy również ustawić odpowiednią temperaturę dla danego pomieszczenia:
- salon - 20ºC
- kuchnia - 18ºC
- sypialnia - 17ºC
- łazienka - 22-24ºC
- pokój dzienny - 20ºC
Warto pamiętać, że obniżenie temperatury w mieszkaniu o jeden stopień może przynieść w skali roku od 5 do 8 proc. oszczędności na rachunkach za ogrzewanie.
Zdjęcie główne: pixabay.com