Tim Gurner to jeden z najbogatszych Australijczyków, fortuny dorobił się na nieruchomościach. Aczkolwiek, jak zwracają uwagę internauci, jego majątek jest w dużej mierze odziedziczony. Nic więc dziwnego, że gdy osoba tego pokroju radzi innym, jak żyć, nie może się to skończyć bez rozgłosu.
Podczas panelu dyskusyjnego dotyczącego rynku nieruchomości - Financial Review Property Summit - rozmowa zeszła na temat gospodarki i kondycji branży budowlanej. Według dewelopera australijskie firmy budowlane są mniej produktywne niż przed 2019 rokiem, co bezpośrednio przekłada się na liczbę oddawanych nowych mieszkań do użytkowania. A to z kolei łączy się z ich rosnącą ceną.
Jakie Tim Gurner znalazł remedium na zwiększenie produktywności? Otóż zaproponował "uderzenie w gospodarkę", by wzrosło bezrobocie. Obecnie jego poziom w Australii wynosi 3,7 proc. i podobnie, jak w Polsce, raczej brakuje rąk do pracy. Deweloper zaznaczył, że bezrobocie powinno wzrosnąć o ok. 40 - 50 proc. Obecnie w Australii poziom bezrobocia wynosi 3,7 proc., gdyby wizja Gurnera się zrealizowała sięgnęłoby 5,55 proc. Oznaczałoby to utratę pracy przez 200 tys. pracowników.
- Musimy poczuć cierpienie w gospodarce, aby ludzie poczuli, że to oni są dla pracodawcy, a nie odwrotnie - powiedział w swoim wystąpieniu Tim Gurner.
Nagranie z jego wypowiedzią szybko stało się wiralem, a większość internautów nie pozostawiła na nim suchej nitki. Zarzucają biznesmenowi brak empatii dla trudnego losu dzisiejszych pracowników oraz uzyskanie sukcesu zawodowego dzięki odziedziczonemu majątkowi. Po kilku dniach od pojawienia się nagrania, deweloper przeprosił za swoje słowa. Jak napisał na swoim profilu na serwisie LinkedIn "żałuje swoich uwag, które były błędne i jest świadom, jak utrata pracy wpływa na pracowników".
Co ciekawe, nie była to wcale pierwsza wypowiedź dewelopera, która została odebrana bardzo negatywnie. W 2017 roku o Timie Gurnerze światowe media pisały przez kontekst jego wypowiedzi o oszczędności młodych Australijczyków. Wówczas zarzucił swoim mniej szczęśliwie urodzonym kolegom, że nie mają swojej nieruchomości, ponieważ wydają pieniądze na bzdury.
"Gdy próbowałem kupić pierwszy dom, nie kupowałem tostów z awokado za 19 dolarów i czterech kaw dziennie za 4 dolary każda. Młodzi ludzie mają teraz bardzo wysokie oczekiwania. Chcą jedzenia na wynos codziennie, chcą podróżować co roku do Europy" - miał wówczas powiedzieć.
Wywołało to oburzenie wielu młodych Australijczyków. Młodzi ludzie zaczęli przedstawiać wyliczenia, ile lat musieliby nie jeść niesławnych tostów z awokado, żeby uzbierać choćby na wkład własny. Zastanawiali się też ironicznie, co robią nie tak, skoro nie ich nie jedzą, a i tak nie posiadają nieruchomości. Jeden z internautów policzył, że gdyby odmawiałby sobie wymienionych przez dewelopera przyjemności, to na swój dom uzbierałby już po 642 latach.
Co doradził wówczas Tim Gurner, wszystkim tym, którzy mimo niewydawania pieniędzy na tosty z awokado i kawę na mieście, nie dorobili się nieruchomości?
- Wszystko wróci do normy, gdy majątki dzisiejszych rodziców przejmą ich dzieci - miał odrzec na to pytanie. Może po człowiek, który zaraz po skończeniu edukacji został dyrektorem dużej spółki, nie powinien udzielać takich rad osobom w zupełnie innej sytuacji?
Źródło: Screen z serwisu X (dawniej Twitter) / Financial Review