Zbigniew Bańdo, 83-letni letni mieszkaniec wsi Ustanów, sześć lat temu zdecydował się na sprzedaż swojego domu. Postanowił przeprowadzić się do Warszawy. Ku jego zdziwieniu po trzech latach od transakcji stał się przedmiotem postępowania egzekucyjnego.
Mężczyzna był w szoku, gdy dowiedział się, że gmina Prażmów (pod którą podlega Ustanów) zajęła część jego emerytury - relacjonuje piasecznonews.pl. Chodzi o kwotę, która dla każdego byłaby dotkliwa, tym bardziej dla seniora - 1147,72 zł.
Po sprzedaży swojego domu mężczyzna dokonał wymeldowania, a nowy właściciel nieruchomości złożył deklarację dotyczącą odbioru odpadów. Dzięki temu odbiór odpadów odbywał się bez przeszkód.
- Pocztą elektroniczną zawiadomiłem Referat Ochrony Środowiska i wodociągi o sprzedaży domu, wypowiadając w ten sposób umowę. Z wodą żadnych problemów nie było, tymczasem opłaty za śmieci wciąż mi naliczano - żali się rozmówca serwisu.
Okazało się jednak, że władze nie odnotowały w systemie faktu sprzedaży nieruchomości. I wciąż naliczały opłaty, które w końcu narosły do takiej wartości, że zapadła decyzja o przymusowym ich ściągnięciu. Wójt gminy Jan Adam Dąbek w rozmowie z serwisem twierdzi, że wszystko przebiegło zgodnie z procedurami. - Mieszkaniec nie złożył "deklaracji zero" i dlatego naliczały mu się opłaty - mówi. - Jeśli nie mieszka już w danej nieruchomości, musi złożyć "deklarację zero", która jest dla nas sygnałem, że nie wytwarza już śmieci - dodaje.
Zbigniew Bańdo uznał, że wysyłając maila do władz, dopełnił formalności. Z pomocą prawnika zwrócił się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Wtedy władze uznały, że jednak zajęte środki oddadzą.
- Ale to nie będzie regułą i uczulam wszystkich, żeby w takich sytuacjach "deklarację zero" składali, bo tego wymagają przepisy - przestrzega wójt.
"Deklaracja zero" jest wymagana przez wszystkie władze lokalne. Należy ją złożyć nie tylko w momencie sprzedaży nieruchomości, ale również wtedy, gdy przestaje być ona zamieszkana. W przeciwnym wypadku nawet jeśli dom lub mieszkanie będą stały puste, władze będą domagać się opłat. A jeśli nie będziemy odbierać korespondencji, do akcji wkroczy komornik.