Przyjeżdża komornik i w asyście policji usuwa nierzetelnego lokatora na oczach gapiów. Tak prosto eksmisja wygląda jedynie w serialach. W prawdziwym świecie, nim dojdzie do tej sytuacji, mogą trwać całe lata sporów, w których to właściciel mieszkania jest poszkodowany i najpewniej nigdy swoich pieniędzy nie odzyska.
Lokator nie płaci za czynsz. Co wówczas? Teoretycznie sprawa wydaje się błaha. Najczęściej po dwóch niezapłaconych okresach najmu wysyła się pisemne wezwanie do uiszczenia opłaty, następne pismo dotyczące opuszczenia lokalu. Gdy to nie pomaga (zazwyczaj nie pomaga), właściciel powinien skierować sprawę do sądu, a po uzyskaniu wyroku może przekazać go do wykonania lokalnemu komornikowi.
Wydaje się proste? Niestety, w praktyce cały ten proces zajmuje ok. dwóch lat. W tym czasie, o ile nierzetelny lokator nie wykaże skruchy, będzie dalej mieszkał w nieswoim lokalu, a właściciel nie będzie miał zgodnie z literą prawa go ruszyć. Oczywiście przez ten czas, lokal przynosi właścicielowi straty, ponieważ nie może go podnająć następnej osobie. Z tego powodu wielu właścicieli nieruchomości nie wynajmie mieszkania każdemu. Przyszli lokatorzy muszą przejść często ostrą selekcję.
Właściciele stosują różne środki zapobiegawcze. Proszę o podpisanie weksli, umowę uwiarygadniają u notariusza czy stosują opcję wskazania lokalowego. Czyli zapisu mówiącego o tym, gdzie w przypadku niewywiązywania się lokatora z płatności ma się wyprowadzić. Niestety, w praktyce to popularne rozwiązanie łatwo podważyć. Wystarczy, że dogadane warunki odwoła się ustnie i to bez udziału notariusza, bądź właściciel z gapiostwa (bądź specjalnie) nie zgłosi w ciągu 14 dni umowy najmu do Urzędu Skarbowego. Wówczas wskazanie lokalowe również jest nieskuteczne.
Niepłacenie czynszu i wynikające z tego konsekwencje są jasne dla każdego. Skąd więc takie trudności z eksmisją nierzetelnych lokatorów? Winę za taki stan rzeczy ponosi zdaniem ekspertów prawo uchwalane jeszcze za PRL-u, kiedy prywatne nieruchomości były dopiero melodią przyszłości.
- Polskie przepisy to jeszcze relikt PRL-u, kiedy nie było gospodarki wolnorynkowej, niedostosowane do dzisiejszych realiów. Prawo zawiera wiele błędnych sformułowań, które są krzywdzące dla właścicieli, a chronią lokatorów - tłumaczy na łamach serwisu forsal.pl Karolina Pawłowska, właścicielka firmy Estatica oraz Fundacji Wolności Mieszkaniowej.
Zdaniem wielu ekspertów brakuje balansu między prawami lokatora i właściciela nieruchomości. W przypadku nieuczciwości tego pierwszego, drugi często jest skazany na wieloletnią tułaczkę po sądach.
Zdjęcie główne: Georg Bommeli on Unsplash