Sytuacja groteskowa i straszna zarazem. W obliczu strasznej tragedii, jaka dotknęła człowieka, nieubłagana jest biurokracja. Coves'owi groziła kara za nieoddanie routera wynosząca 150 euro.
Od kilkunastu dni Hiszpania mierzy się z trudnymi warunkami pogodowymi. Ogromne deszcze w wielu miejscach spowodowały lokalne powodzie. Jedną z takich przykrych ofiar pogody jest Hiszpan Bienvenido Coves, mieszkaniec Walencji. W obliczu dużych opadów deszczu jego dom się zawalił. Jak ustaliły służby na miejscu, stało się to w wyniku błędów konstrukcyjnych budynku, niestabilnego terenu oraz właśnie ulewnych deszczy.
Hiszpan w katastrofie stracił najbliższą rodzinę i cały dobytek życia. Kilka dni po tragedii rozwiązał umowę ze swoim operatorem internetu, ponieważ już nie miał przecież domu i chciał uniknąć wynikających z umowy opłat. I tu spotkał się z biurokratyczną znieczulicą.
Wspomniany operator, firma telekomunikacyjna MasMovil, umowę rozwiązał, ale zażądał zwrotu urządzenia, które było panu Coves'owi jedynie wydzierżawione na czas trwania umowy. Ten odpisał, że urządzenie znajduje się pod gruzami domu i najpewniej jest już zniszczone.
Do operatora takie tłumaczenia nie trafiły i zagroził karą 150 euro za niezwrócenie urządzenia. Mało tego. Przedstawiciel operatora swoją decyzję argumentował, że regulamin usługi nie przewiduje takiego przypadku i przeprasza za niedogodności. Ale karę zapłacić będzie musiał.
Sprawa w Hiszpanii nabrała rozgłosu, pisały o niej takie media jak El Periódico czy Spanish News Today. Również premier regionalnego rządu Walencji Ximo Puig złożył kondolencje. Dopiero wówczas, gdy sprawa nabrała ogólnokrajowego charakteru, operator uderzył się w piersi.
- Przepraszamy za naszą odpowiedź. Jest to niefortunny błąd proceduralny. Już wszystko sprawdzamy, aby klient nic nie musiał płacić. Podejmiemy kroki, aby to się nie powtórzyło - napisał przedstawiciel MasMovil w social mediach.