Sąd Najwyższy zajął się sprawą małżeństwa, które przestało spłacać kredyt mieszkaniowy. Przerwa w płatnościach nastąpiła po 10 latach spłacania zobowiązania. Dziś bank domaga się ok. 470 tys. zł, o niemal 200 tys. zł więcej niż wynosiła wartość pożyczki.
Do Sądu Najwyższego sprawę wniósł Rzecznik Finansowy. Kredyt opiewał na 288 tys. zł, co stanowiło równowartość 150 tys. franków. Dlaczego zatem po dekadzie płacenia rat bank domaga się kwoty wielokrotnie wyższej? Jak w przypadku innych frankowiczów odpowiedzią jest znaczące umocnienie się szwajcarskiej waluty.
W sprawie kluczowa jest jednak inna kwestia. Pozwani nie byli reprezentowani przez profesjonalnego pełnomocnika. W konsekwencji, jak donosi TVN24, nie zaskarżyli wyroku, który zapadł zaocznie. To poskutkowało uprawomocnieniem się orzeczenia. Bank zyskał możliwość przeprowadzenia postępowania egzekucyjnego i z niego skorzystał.
Po latach Rzecznik Finansowy uznał, że są podstawy do ponownego zajęcia się sprawą przez wymiar sprawiedliwości. Stwierdził, że sposób przeliczania walut jest na tyle niekorzystny dla kredytobiorców, że jest to sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco narusza interesy konsumenta.
Małżeństwo może mówić o wielkim szczęściu, bo Sąd Najwyższy te argumenty podzielił. Sąd niższej instancji powinien bowiem rozstrzygnąć przed wydaniem nakazu egzekucyjnego, czy umowa z bankiem nie zawierała klauzul niedozwolonych. Z grubsza chodzi o te same przepisy, na podstawie których frankowicze podważają - w wielu przypadkach skutecznie - umowy z bankami. Co dalej? Sprawa trafi do sądu, który ponownie ją rozpatrzy. Tam małżeństwo będzie miało możliwość bronić swoich racji. Decyzja SN oznacza też wstrzymanie działań, które w krótkim czasie mogły doprowadzić do przepadku mieszkania i eksmisji.
Kredyty we franku szwajcarskim były popularne wśród osób planujących zakup mieszkania ze względu na niższe oprocentowanie w porównaniu do kredytów w złotówkach. Po latach okazało się, że w wielu umowach kredytowych banki wprowadzały zapisy, które zezwalały na jednostronne ustalanie kursu wymiany, często na niekorzyść kredytobiorcy. To oznaczało, że w przypadku wzrostu kursu franka szwajcarskiego, raty kredytu rosły drastycznie, a kredytobiorcy mieli trudności w ich spłacie. Takie klauzule były uznawane za abuzywne (niedozwolone), ponieważ naruszały równowagę między stronami umowy i były nieuczciwe wobec kredytobiorców. To właśnie klauzule ustalające zasady przeliczania walut stały się podstawą kilku orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.