Osoby, które myślą o zakupie mieszkania, z niepokojem spoglądają na rynek nieruchomości. Stopy procentowe najpewniej nie opadną w najbliższym czasie. Eksperci obawiają się, że mogą nawet wzrosnąć. Taką opinię przedstawili m.in. ekonomiści ING Economics Poland.
"Dlaczego uważamy, że docelowa stopa w Polsce to 5-10%: (1) Szeroki przedział wynika z niepewności wojennej, ale także od pewnego czasu mówimy, iż dekada niskiej inflacji i stóp skończyła się. Nasza prognoza punktowa zakłada wzrost stóp do 6,5% w 2022 i 7,5 proc. w 2023" - napisali na Twitterze.
Eksperci wyrazili obawę, że stopy ogłoszone przez Fed - amerykański bank centralny - mogą wzrosnąć powyżej obecnie wycenianych przez rynek. "Dzisiaj rozbieżność inflacji bazowej oraz realnych stóp Fed osiągnęła aż 3/4 tego co w latach 70-tych. Proste kalki są nieuzasadnione, nastąpiły duże zmiany" - twierdzą.
Zdaniem bankierów podwyżki Fed do 3 proc. mogą okazać się niewystarczające. Co ma to wspólnego z polskim rynkiem nieruchomości? "Skoro Fed może skończyć wyżej ze stopami, a dzisiaj wojny walutowe to walka o ich umocnienie (odwrotnie niż po Lehmanie), to NBP nie może tylko mówić ale musi działać. Tym bardziej, że węgierski bank zapowiada duże podwyżki, Czesi wrócili do zapowiedzi podwyżek w 2023" - wyjaśniają bankierzy.
Dodają, że w latach 2022-2023 w Polsce może nastąpić poluzowanie fiskalne oraz zacieśnienie monetarne. Wysoka inflacja wciąż bowiem straszy i nie chce zniknąć za horyzontem.
Wywołany do tablicy sytuacją na rynku nieruchomości poczuł się Adrian Zandberg, lider Lewicy. "Stopa 10 proc. oznacza, że tysiące rodzin nie będą w stanie spłacić swoich rat za mieszkanie. Jeżeli rząd nie ograniczy wzrostu rat dla ludzi, którzy spłacają swoje jedyne mieszkanie, czeka nas poważny problem społeczny" - napisał.
Wcześniej pojawiały się też głosy o konieczności zamrożenia stawki WIBOR. Skrytykował je zresztą prezes NBP Adam Glapiński. Pomysłów, by ręcznie sterować rynkiem nieruchomości, nie brakuje. Najbardziej radykalne mówią nawet o tym, by mieszkanie stało się prawem, nie towarem. Zdaniem ekonomisty Marka Zubera, cytowanego przez Interię, hasło "Mieszkanie prawem, a nie towarem" jest "socjalistyczne, a nawet komunistyczne". - Absolutnie się z nim nie zgadzam - stwierdził. - Rynek niech pozostanie rynkiem, a własność - własnością - dodał.
Dodał jednak, że należy stwarzać realia, żeby mieszkań budowało się więcej. - Polscy deweloperzy mają takie możliwości, ale problemem są przepisy dotyczące miejsc, gdzie można budować. Polskie prawo jest pod tym względem słabe - wyjaśnił ekonomista.
Bankowcy ocenili też, czy zmiany zachodzące na rynku nieruchomości mają szansę się utrwalić. "Oceniamy, że obecna szokowa sytuacja może mieć charakter przejściowy – możliwe, że stawki najmu nieco spadną po wygaśnięciu rządowego programu wsparcia finansowego związanego z pomocą uchodźcom" -piszą.
Nie mają jednak wątpliwości, że po wygaśnięciu kryzysu na rynku związanego z zapotrzebowaniem lokali mieszkalnych z uwagi na zwiększoną liczbę uchodźców, sytuacja raczej nie wróci już do tej z roku 2021. Nie wiadomo też ilu uchodźców zdecyduje się na dłuższy pobyt w Polsce. Nie ma bowiem pewności, czy konflikt w Ukrainie uda się rozwiązać.